żyć bez mięsa
Dieta

Jak żyć bez mięsa albo co jedzą weganie

Jak żyć bez mięsa? Co jedzą weganie? Te pytania też kiedyś sobie zadawałam. Było to dla mnie dość niejasne nawet wtedy, gdy już byłam semiwegetarianką. Jeszcze bardziej niezrozumiałe niejedzenie mięsa było dla mojej rodziny. Bali się chyba o moje zdrowie. Tymczasem wykluczenia wynikające z weganizmu wcale nie muszą być początkiem problemów z niedoborami.

Dlaczego tak stanowczo to stwierdzam? Obu zmian sposobu żywienia dokonywałam pod opieką dietetyczek. Każda z nich pomogła mi ogromnie. Dlatego też jeśli chcecie zrezygnować z mięsa, polecam skorzystać z takiej opcji. Swoje doświadczenia z życia bez mięsa, opisywałam już wcześniej w tym tekście. Jednocześnie chciałabym zaznaczyć, że wszystkie spostrzeżenia dotyczące weganizmu, które za chwilę przeczytacie, wynikają jedynie z mojego doświadczenia. U Was może być zupełnie inaczej.

Co jem jako weganka?

Kiedy niektórzy słyszą weganizm, wyobrażają sobie ludzi jedzących tony sałaty z innymi warzywami z odrobiną jakiejś dziwnej oliwy, która ma super właściwości. Zdjęcia na stocku przecież nie kłamią, prawda? A jednak. Ten artykuł przybliża bardziej rzeczywiste oblicze weganizmu. Mój roślinny talerz bardzo rzadko trafia sałatka. Nie wiem, czy to powód do dumy, lecz tak jest. Zwyczajnie lubię zupełnie inne smaki.

Odkąd wyeliminowałam nabiał, niespecjalnie często sięgam po jego zamienniki. W zasadzie moja styczność z nimi sprowadza się do korzystania z roślinnej śmietanki, jogurtu sojowego czy napoju zastępującego mleko. Testowałam kilka rodzajów wegańskiego sera, lecz jest to coś, bez czego mogłabym żyć. Jeśli chcę zjeść pizzę, mam pod ręką marinarę. Zawsze też mogę ją uzupełnić o tofu.

Mówiąc o tofu, nie sposób nie wspomnieć o zastępowaniu mięsa w diecie wegańskiej. Jest wiele produktów, które można kupić i podać tak samo jak klasycznego kotleta. Rzadko korzystam z takiej opcji. Wcale nie dlatego, że uważam, iż produkty te są drogie. Zwyczajnie większość z nich mi nie smakuje. Moje kubki smakowe są dość wrażliwe, dlatego też większość alternatyw mięsa przytłacza mnie stopniem przyprawienia.

Nie znajduję też przyjemności w jedzeniu dużych ilości potraw smażonych. Odkąd przeszłam na dietę wegańską, polubiłam pieczenie, beztłuszczowe duszenie czy gotowanie. Nie wyobrażam sobie powrotu do jedzenia panierowanych kotletów czy ociekających tłuszczem mielonych. Zaraz wam powiem dlaczego.

Wegańskie grzeszki i nie bardzo przyjemne powroty

Niech pierwszy rzuci kamieniem ten weganin, który choć raz nie złamał się i nie zjadł czegoś, co roślinne nie jest. Zwłaszcza na początku tej drogi pokusa bywa bardzo silna. Uległam jej i ja i zamówiłam kiedyś burgera. Oraz moje ukochane anchois. I wiecie co? Nie smakowało mi. Zniszczyłam dobre wspomnienia jakie z tym jedzeniem miałam.

Ogromnie żałuję swojej decyzji. Jeżeli z was ktoś kocha jeść, tak mocno jak ja, to pewnie rozumie uczucie zawodu, gdy posiłek, który miał być smaczny, okazuje się nijaki. Albo wręcz obrzydliwy. Na początku mojej wegańskiej drogi obawiałam się, że coś stracę, bo np. podczas podróży nie zjem lokalnych mięsnych dań. Teraz już wiem, że nie ma czego. Można żyć bez mięsa i mieć się dobrze.

Przejście na wegetarianizm i potem weganizm — to drugie motywowane już nie tyle chęcią ratowania planety, ile coraz większym wstrętem do nabiału — to droga bez powrotu dla mnie. Nie jest to jednak smutny wniosek. Mogę bowiem z całą stanowczością powiedzieć, że dopiero jedząc w pełni roślinnie unormowałam moją relację z jedzeniem i dowiedziałam się, co tak naprawdę lubię.

Mogę żyć bez mięsa i produktów odzwierzęcych

Powiem więcej, mam się na takiej diecie świetnie. Zniknęły problemy, które miałam z cerą. Nie odczuwam dziwnej ciężkości na treningach po obiedzie. Dużo rzadziej mam zakwasy czy brak siły na kolejne zajęcia dnia kolejnego. W tym ostatnim pomaga na pewno regularność ćwiczenia, ale nie wykluczam pozytywnego wpływu diety. Same zalety. Mięso żegnam równie łatwo jak pączki :)

Co więcej, oszczędzam pieniądze. Dobrej jakości mięso i nabiał są drogie. Warzywa zdecydowanie bardziej się opłacają. Dużo prościej i szybciej można je też przemienić w pyszny posiłek. Odkąd jem wegańsko, nauczyłam się gotowania sezonowego i komponowania posiłków. Poznałam nowe produkty. Nabrałam w kuchni pewności, a swoim doświadczeniem mogę dzielić się z innymi.

Podoba mi się miejsce, w którym jestem. Dlatego też wchodzę na nową ścieżkę. Moim celem na kolejne dni — nie tylko na nadchodzący rok — będzie dzielenie się kulinarnymi przygodami z Wami. Dotychczas wrzucałam zdjęcia swojego jedzenia na swój Instagram i dotarło do mnie, że nie mogą przepaść w gąszczu innych treści. Są po prostu zbyt dobre. Spodziewajcie się więc nowości. Leniwa wegańska kuchnia sezonowa nadchodzi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *