Głos ma znaczenie. Nie ważne czy jest przyjemny i czy komuś się spodoba. Istnieje, byś był obecny w świecie. Brzmi to trochę patetycznie, ale czy powinno? No właśnie.
Wiem, że mój głos ma znaczenie. Doświadczyłam tego wiele razy. Drugą, podobnie dużą porcję sytuacji jednak znajdę też, gdy będę chciała zaprzeczyć temu stwierdzeniu. Najlepiej, gdybym nie musiała, ale wtedy niestety (?) żyłabym w idealnym świecie. Dlatego, myśląc o wyborach, przypominam sobie o czymś innym.
Jeśli masz wpływ, działaj
Łatwo powiedzieć, trudniej się zastosować. Wiem o tym aż za dobrze, bo — jak chyba każdy — wpadam co jakiś czas w nastrój, kiedy pomysł, by dłużej pospać czy przykryć się kocem i posiedzieć samej ze sobą bardziej do mnie przemawia. Na chwilę wtedy zapominam, że już słowa potrafią sporo zmienić. Jaki jest związek między wyborami a tymi stanami? Bardzo duży i zaraz postaram się to pokazać.
Odkąd pamiętam, zawsze zastanawiałam się, czy to, co chcę powiedzieć, ma sens. Najpierw dlatego, że nie chciałam być wzięta za nienormalną — cokolwiek normalność miałaby za sobą skrywać — i wystawiać się na niezrozumienie i odrzucenie. Potem, by na pewno nikogo nie urazić i nie powiedzieć czegoś, co skrzywdzi. Dziś już rozumiem, że obie motywacje niekoniecznie są właściwe, a ja nie odpowiadam za to, co robią i myślą inni.
Odpowiadam jednak za siebie i swoje działanie. A bierność też jest wyborem. Czasem równie brzemiennym w skutkach niż podjęcie działania. Dlatego, jeśli wiemy, że coś możemy zrobić, warto za tym pójść. Nawet jak nie wyjdzie zgodnie z oczekiwaniami, nie zostajemy z poczuciem, że nie staraliśmy się wystarczająco mocno.
Głos ma znaczenie i warto wybierać
Kiedyś myślałam, że nie chodzenie na wybory jest właściwe. Uważałam, że skoro nikt nie myśli dokładnie tak, jak ja to nie mam na kogo głosować. Potem wydawało mi się słuszne oddanie nieważnego głosu — to w końcu pokazanie, że nikt nie wspiera tego, w co wierzę. Niestety obie postawy nie przyczyniają się do zmiany. Nie głosując lub oddając głos nieważny, tak naprawdę dajemy przyzwolenie, by utrzymać to, co już jest.
Przełknięcie tej gorzkiej pigułki nie było proste. Ale odkąd to zrozumiałam, jestem na każdych wyborach. Mogę nie interesować się polityką i mówić, że ona na mnie nie wpływa. Tylko że to nie jest prawda. Płacę podatki, a politycy decydują o ich wysokości. Osoby stanowiące prawo określają też, co jest „normą” i czy moja „norma” jest zgodna z prawem. Nie chcę żyć w świecie, w którym ktoś ważne decyzje podejmie za mnie. Dlatego idę do urny. Mam prawo teraz. Jeszcze jakieś 100 lat temu uważano, że kobiety nie powinny go mieć. Z szacunku dla walczących o możliwość wyrażenia poglądów też pójdę do urny. Mój głos ma znaczenie, bo widzę, co się dzieje i mam zdanie na ten temat. Tyle wystarczy.
Nie będę oszukiwać — czasem wygodniej jest milczeć. Gdy ktoś się ze mną nie zgadza, nie czuję się komfortowo. Ale będę wyrażać swoje zdanie. Choćby dlatego, że wiem, jak trudno to zrobić. Niech za moim przykładem tylko jedna osoba odważy się powiedzieć co myśli, a już będzie nas więcej. W sumie niech nawet pomyśli „Nie jestem sama”. Nie będę o tym wiedzieć, ale będzie trochę inaczej. A o to właśnie chodzi. O zmianę. To jedyna stała w życiu. Można być jej częścią. Czas i tak upłynie. Nie chcę żałować bierności. Dlatego uznaję, że mój głos ma znaczenie i pójdę do urny. Do zobaczenia!
Zdjęcie ilustrujące wpis wykonał Markus Spiske i pobrałam je z serwisu Pexels. Małą wskazówkę w kwestii wyboru kandydatów znajdziecie tutaj. Dla mnie ważny jest klimat oraz prawa zwierząt, a te tematy są dyskutowane w Parlamencie Europejskim. Stąd też taki, a nie inny dobór zdjęcia.