guilty pleasure
Film

Porozmawiajmy o guilty pleasure

Moim guilty pleasure są komedie romantyczne. Kiedyś wstydziłam się tego, lecz taka jest prawda. Lubię patrzeć na ładnych ludzi i obserwować budowanie napięcia w perfekcyjnych romansach.

Obserwacja schematów wykorzystywanych w romantycznych opowieściach bardzo mnie intryguje! Przyznanie tego — po latach wstydu i ukrywania mojego zamiłowania do takich filmów — to ogromna ulga. Wyzwalające jest zdradzić komuś, że jestem „stereotypowa” i odrzucić to, co robiłam dotychczas — budowanie idealnego wizerunku.

Guilty pleasure? A czego tu się wstydzić?!

Dotychczas budowałam swoją tożsamość, bazując na eliminowaniu z mojego otoczenia rzeczy, które określałam mianem „prostackich głupot”. Do tej kategorii zaliczały się komedie romantyczne rozumiane jako filmy i książki, w których pojawiały się historie bogate w emocje lub występowały w nich relacje, a przy tym nie wiązał się z nimi żaden głębszy morał. Byłam przekonana, że mojej uwagi warte są jedynie te opowieści, w których ukazywany jest altruizm, ludzkie cierpienie, wojna lub jakikolwiek inny „trudny” temat. Myślę, że czujecie już, o co mi chodzi. Nie mogło być ok oglądanie czegoś, co pokazuje romans, imprezy czy konflikty wynikające z różnicy zdań na temat rzeczy błahych.

Nie mogłam przyznać się, że to mi się podoba. Przecież to jest płytkie, a ja nie jestem wszak taka prosta, prawda? Nie daj borze jeszcze „prostacka” przez konsumowanie takich treści bym się stała. I co wtedy? Dziś wiem, że uciekałam przed prawdą, że nie jest to „nienormalne”. Że tak nie lubiłam siebie, iż wolałam doczepiać sobie łatkę dziwnej — i przez to gorszej — niż sprawdzić, jak tak naprawdę jestem oceniana. A potem mieć w nosie rezultat tego sprawdzania, jeśli będę chciała.

Nikt Cię tak nie (d)oceni jak Ty sama

Każdy, kto ode mnie słyszał, że w wolnej chwili lubię obejrzeć romans na Netflixie reagował spokojnie. Była to informacja zupełnie neutralna. Skoro więc to taka sama rozrywka, jak każda inna, to czego się wstydzić? Hobby czy sposób spędzania wolnego czasu nie mówi nic o naszej inteligencji! Jeśli chcę swoje popołudnie przeznaczyć na nowy serial o nastolatkach — mogę. Nie zgłupieję od tego i nie odejmie mi to talentu czy umiejętności. Dopiero gdy zdradzę komuś, że tego się obawiam, zrobi się dziwnie.

No ale wróćmy do guilty — nie guilty — pleasure :) Romanse. Te nastoletnie i te dojrzałe. Lubię je i to uczucie, które wywołuje patrzenie na relacje damsko-męskie (choć nie zawsze tylko na takich zawieszam wzrok ;). Mam kilka swoich ulubionych historii i chętnie się nimi podzielę. Będą w sam raz na chłodne, jesienne popołudnie.

3 produkcje Netflixa, które warto obejrzeć dla przyjemności

Wybrałam tylko trzy filmy i seriale, chcąc skupi się na tych z nich, do których reczywiscie wracałam. Nie uwzględniłam też filmów okołoświątecznych i tych, w których głowni bohaterowie są dorosłymi singlami z problemami. To jak się okazało mogą być materiały na osobne wpisy, które być może kiedyś powstaną.

Jeszcze nigdy…

Serial opowiada o dorastaniu pochodzącej z Indii dziewczyny, która urodziła się już jako Amerykanka. Jak to w życiu nastolatki z USA jest dużo rozmów o seksie, są pierwsze związki i związane z nimi głupie decyzje młodych ludzi. Jest więc głośno, kolorowo i burzliwie, a serial można bardzo łatwo pochłonąć za jednym zamachem, mimo iż ma dwa sezony.

Tym, co wyróżnia ten serial spośród innych tego typu produkcji, jest fakt, że każda, z co głupszych decyzji głównej bohaterki jest korygowana albo przez jej znajomych, albo przez rodzinę. Młody odbiorca więc nie tylko obejrzy przyjemną historię, ale też przy okazji dowie się, co sam powinien zrobić, będąc w podobnej sytuacji.

Do wszystkich chłopców, których kochałam

Zamysł tej serii filmów jest prosty — główna bohaterka w przeszłości napisała listy miłosne do gości, którzy jej się podobali, a po latach trafiły one do adresatów. Sama zainteresowana natomiast boryka się z brakiem popularności i uważa — jak większość amerykańskich nastolatek w takich produkcjach — że nie jest materiałem na czyjąś dziewczynę. Wpada więc na pomysł, że zacznie udawać, iż jest w związku.

Finalnie, jak się można spodziewać, zakochuje się naprawdę, ale wszystkie wydarzenia po drodze przyniosły mi salwy śmiechu i pozwoliły przypomnieć sobie, jak wyglądały moje czasy wczesnoszkolne. Szczęśliwie nie wpadłam na to, by do swoich „miłości” pisać listy. Swoją drogą jest to interesujące, że wybrano akurat ten sposób wyznawania miłości w tym trzyczęściowym filmie. W czasach gdy bohaterka mogła je pisać, istniały już wszak media społecznościowe. Ot, zagadka dla dociekliwych.

Wynajmij sobie chłopaka

Ostatni film, który chciałabym Wam polecić przedstawia historię niezbyt zamożnego licealisty, który marzy o pójściu do prywatnego colleage. By urzeczywistnić swoje marzenie postanawia zarobić, wypożyczajac siebie na randki. Na pomysł ten wpada oczywiscie przypadkiem, po tym jak jedna z jego dalszych znajomych, chcąc uniknac niewydgonych pytań. prosi go o to, by towarzyszył jej na jednym z waznych dla niej wydarzeń.

Film poza masą śmiesznych sytuacji pokazuje determinację skupionego na realizacji swojego marzenia chłopaka. Zwraca przy tym uwagę na ważny problem, jakim jest brak środków na realizację planów edukacyjnych. Oglądając go, współczułam amerykańskim nastolatkom, w których domach się nie przelewa. Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym nie mogła pójść na wymarzone studia, a jednocześnie słyszałabym, że studia są przepustką do dobrego dorosłego życia. Produkcja w sobie też pewien morał, którego nie zdradzę, aby nie zaspoilerować zakończenia. Znajdźcie go sami.

Nie guilty pleasure, a prawdziwa przyjemność

Bez Netflixa też możecie spędzić czas z dobrym kinem. Polecam waszej uwadze film Nomadland, o którym jakiś czas temu pisałam. To także jeden z tytułów, do których wracam. Można go jeszcze zobaczyć w warszawskim kinie Luna lub na DVD. A jeśli chcecie spędzić czas przy grach planszowych, w tym materiale opisałam, dwie moje ulubione planszówki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *