czytanie
Filozofia

Czytanie i inne używki albo Polecajki #7

Czytanie podobno ma przyszłość. Lubię czasem pośmiać się z mądrości tłumów, ale tym razem to tylko pretekst, by zacząć tekst. W dzisiejszych polecajkach znajdzie się bowiem co nieco na temat książek. Będą też inne, moim zdaniem ciekawe, propozycje. Lecimy?

W przeszłości, gdy internet jeszcze nie był tak powszechny, wręcz pożerałam książki. Teraz nie mam już na czytanie aż tyle czasu. Zwyczajnie zaczęłam go dzielić również między inne zobowiązania i zainteresowania. Nie oznacza to jednak, że mi tego nie brakuje. Wręcz przeciwnie — czuję, że coś jednak mnie omija. Do tego stopnia, że szukam sposobów na obcowanie z książkami i ponownie układam sobie tę relację. Mam kilka działających propozycji, co z tym zrobić, ale nie tylko. Inne ciekawe polecenia też wpadną.

Czytanie na poniedziałek i nie tylko

Daleka jestem od rozpoczęcia prowadzenia konta instagramowego o książkach w czasie wolnym, czy zachęcania do słuchania audiobooków. Moje książkowe polecenia będą nieco inne. Nie będę zanudzać, tylko przejdę już do sedna.

1. Czytanie losowej książki

Utrzymanie skupienia na tekście, który nie jest przeglądem linków czy krótką notką o nadchodzących atrakcjach bywa dla mnie wyzwaniem. Książek czytam mniej, niż wolałabym się przyznać. Jednocześnie bardzo lubię odwiedzać księgarnie i biblioteki. Staram się godzić te sprzeczności i nie zamykam się na jeden gatunek czy autora. I mimo iż stosik wstydu rośnie, wciąż nie mam dość szukania nowych tytułów. Pewnego dnia wpadłam na pomysł wypożyczenia książki, o której nic nie słyszałam. Poprosiłam bibliotekarkę o polecenie. Zaznaczyłam tylko, że odpadają kryminały i książki o „ciężkiej” tematyce. Dawno już nauczyłam się, że nie ma nic złego w odkładaniu czytania, gdy ma się go dość, więc nie zaskoczyło mnie, że nie dotarłam do końca wybranej powieści. Muszę jednak przyznać, że zgodnie z obietnicą pani z biblioteki, język był ciekawy i czytanie sprawiało przyjemność. Aż żałuję, że byłam niecierpliwa — przerwałam, bo wolna akcja mnie wkurzała. Podobnie stało się z inną powieścią, którą wypożyczyłam, bo zobaczyłam na wystawie w księgarni i spodobała mi się okładka. Mimo wszystko samo doświadczenie wzięcia w ręce losowej książki polecam. Można się wiele ciekawych rzeczy o sobie dowiedzieć. A czasem i osoba polecająca będzie miała frajdę z takiego pomysłu.

2. Magazyn Pismo

Z czytaniem książek wychodzi mi różnie. Z prasą czy artykułami w internecie jest niestety podobnie. Można by pomyśleć, że krótsze formy ułatwią sprawę. Nie tym razem. Po naprawdę długiej serii czytania słabych materiałów, które traktowały tematy pobieżnie, zaprenumerowałam Pismo. Cel był ambitny — otwierać się na inne perspektywy i poszerzać horyzonty. Czy coś mi z tego wyszło? I tak i nie. Są miesiące, że nawet na gazetę nie spojrzę, choćby leżała na kanapie od tygodnia. Są i takie, gdzie — ku własnemu zdumieniu — wciągnę się w reportaż o ciężkim życiu w odległym zakątku świata. Polecam takie poszerzanie strefy komfortu.

3. Park Morskie Oko

Czas zmienić nieco klimat. Do czytania książek świetnie nadają się parki. Są drugie zaraz po kawiarniach — na czele z moją ulubioną, o której już wspominałam — i mają tę przewagę, że nie trzeba nic kupować, aby w nich posiedzieć. Długo zastanawiałam się, który z terenów zielonych w Warszawie podoba mi się najbardziej i padło na Morskie Oko. Nie ma tam tłumów, a na każdym kroku niemal z powodzeniem znajdziecie przyjemny kawałek trawy czy ławkę. Jest też szumiąca woda i słychać śpiew ptaków. Czego chcieć więcej, by skupić się na lekturze?

4. Baja wegańska cukiernia

Słodkie klasyki w roślinnej wersji? Oczywiście, że wejdę w to w ciemno. Sprawdzą się nie tylko na piknik w parku, na którym też często uskuteczniam czytanie książek. Uwielbiam czasem sprawić sobie przyjemność i zjeść coś, co niekoniecznie może jest zdrowe, ale przywołuje miłe wspomnienia. Bajaderka nie ma dobrej sławy, ale wciąż pozostaje moim ulubionym ciastkiem. Ta z Bai smakuje znakomicie. Tak naprawdę każde ciastko, które tam jadłam, było dobre. Polecam spróbować.

5. Muzyka Amandy Palmer

Nie pamiętam, kiedy dokładnie po raz pierwszy zetknęłam się z twórczością tej artystki. Zaczęłam od odsłuchu jej utworów nagranych w duecie z Brianem Viglione jako Dresden Dolls, ale dość prędko przeszłam do solowych propozycji. Wiele z nich towarzyszyło mi w miłych chwilach. Jeszcze więcej w tych trudniejszych. Pisząc tę notkę, włączyłam jej chyba najbardziej pozytywny utwór In My Mind. Lubię w tej muzyce wszystko — wokal, teksty, kompozycję. Zerknijcie na Spotify, Tidal czy YouTube i sprawdźcie, czy i wam podejdzie. A jak nie to, choć przeczytajcie teksty. The Ride obfituje w fantastyczne refleksje. Nie wiem, czy czytanie w poniedziałkowych polecajkach jeszcze powróci, ale dziś było go sporo. Idę dalej słuchać i odezwę się w kolejnym tygodniu.

Zdjęcie ilustrujące ten wpis pochodzi z serwisu Pexels i zostało tam dodane przez Esma Atak.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *