comfort food
Dieta

Roślinny comfort food, albo ulubione potrawy

Każdy z nas ma swój comfort food. Jedzenie, które przynosi szczęście, nie musi być niezdrowe. Tej roli nie musi też pełnić nieustannie ta sama potrawa. Dziś dzielę się swoimi roślinnymi faworytami. Lubię do nich wracać i nie mogę się oprzeć wrażeniu, że z każdym kolejnym spotkaniem są jeszcze lepsze.

Trwa veganuary, czyli styczniowe wyzwanie mające na celu rozpoczęcie przygody z dietą roślinną. Gdybym miała kiedykolwiek podejmować się realizacji jakiegokolwiek challenge’u to byłby ten. Teraz oczywiście nie będzie to wyzwanie, ale kiedy po raz pierwszy usłyszałam o tym projekcie, byłam zagorzałym mięsożercą. To, co prawda anegdotyczny, ale jednak dowód na to, że niczego w życiu nie można być pewnym.

Roślinne dania, które zawsze mnie cieszą

Moi kulinarni faworyci to potrawy proste, których przygotowanie nie wymaga wiele zachodu. Nie będziecie także potrzebowali nie wiadomo jak wyszukanych składników. Obiecałam dzielić się recepturami, które wysiłku niemalże nie wymagają i słowa dotrzymuję.

1. Pieczone ziemniaki

Czy może być coś przyjemniejszego niż talerz frytek? Pamiętam smażone w głębokim oleju domowe frytki, które robiłam moja babcia. Popełniała ona najgorszy z możliwych błędów w przygotowaniu tego specjału — smażyła na oleju więcej niż raz. Najmniej te popołudnia, gdy mogłam zjeść utopione w ketchupie ziemniaki, wspominam jako jeden z najmilszych.

Teraz oczywiście ziemniaki przygotowuję zupełnie inaczej. Zamiast smażenia wybieram pieczenie. Kupuję też ziemniaki, które do pieczenia nadają się najlepiej, czyli te mączyste, których miąższ jest zwarty. Po ogrzaniu staje się niesamowicie przyjemny i kremowy. Najbardziej lubię wytaplać je w oliwie z dodatkiem ostrej i wędzonej papryki. Cudownie smakują z domowym majonezem z przepisu Jadlonomii.

2. Dal z czerwonej soczewicy

Odkąd rozpoczęłam przygodę z eliminowaniem mięsa z diety, w moim menu strączki rozgościły się na dobre. Już wcześniej miałam słabość do potraw kuchni indyjskiej, a w mojej kuchni nie mogło zabraknąć mieszanki garam masala. Czerwona soczewica jest chyba najwdzięczniejszym w przygotowaniu ziarnem. Pełna białka i sycąca, a przy tym — w przeciwieństwie do zielonej czy czarnej odmiany — nie wymaga moczenia.

Już z dodatkiem kuminu czy świeżych pomidorów smakuje fenomenalnie, lecz imbir, kurkuma i kolendra sprawiają, że staje się jeszcze lepsza. Próbowałam już różnych przepisów, lecz najbardziej do gustu przypadłą mi receptura Basi Stareckiej — Nakarmionej. Przygotowanie dalu to jeden z nielicznych momentów, gdy nie eksperymentuję i podążam za jej instrukcjami.

3. Resztkowe zupki chińskie

Ciepły roślinny bulion z azjatyckim sznytem to coś, na co zawsze się skuszę. Moja fascynacja zupami z niczego zaczęła się od nieudanego kimchi, do którego udało się mi się użyć dwukrotnie więcej przypraw, niż było to konieczne. To oznaczało tylko jedno — kiszonka się udała, ale byłą niesamowicie słona. Z pomocą rad internetu uratowałam ją i zrobiłam pyszny azjatycki kapuśniak.

Potem było już z górki. Internetowe porady spowodowały, że zaczęłam gromadzić warzywne resztki i odkryłam profil Justyny Świtaj — molomovegan. U niej zostałam na dłużej i odkryłam dla siebie na nowo grzyby oraz wspomniane już resztkowe buliony. Ich przyrządzanie — dzięki wydanemu przez nią e-bookowi – doprowadziłam do naprawdę zachwycającego poziomu. Zazwyczaj do warzywnej bazy dodają pieczone warzywa i tofu, ale zdarzało mi się wrzucać bardziej zakręcone dodatki takie jak np. kiszonki.

Czy można jeść tylko comfort food?

To pytanie wydaje mi się dobrym startem do refleksji nad tym, w jakim stopniu jedzenie powinno być przyjemnością, a jak bardzo to, co spożywamy, powinno być po prostu zdrowe. Ja uważam, że te dwie rzeczy można i trzeba łączyć. Dlatego też przez większość czasu jem produkty nieprzetworzone, unikając bogatych w cukier deserów czy głęboko smażonych potraw. Nawet mój comfort food zakwalifikować można jako zdrowy.

Nie oznacza to jednak, że nie zdarza mi się sięgać po takie rzeczy jak nuggestsy z seitana czy wegańskie lody. Podążam za tym na, co w danej chwili mam ochotę, ale też skrupulatnie odnotowuję w pamięci, które z posiłków nie skończyły się dla mnie najlepiej i nie dały mi tyle satysfakcji, ile bym chciała. Więcej o tym, po co sięgam, pisałam w poprzednim artykule. Uważam, że zachowuję zdrowy balans. Wam też go życzę.

Zdjecie w tle: JAMIE DIAZ from Pexels

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *