tańczyć w balecie
Balet

Ostatnie marzenie? Tańczyć w balecie.

Tańczyć w balecie. Chciałam to zrobić od późnego już dzieciństwa. Nie potrafiłam sobie wyobrazić jak i kiedy. Wiedziałam tylko, że chcę. A chcenie ponownie przekułam w robienie. 
Nie potrafię marzyć. Wolę działać. Także z baletem tak było choć do działania zbierałam się bardzo długo. Zajęło mi to bowiem kilkanaście lat. Warto jednak było czekać na to, co nadeszło.

Historia ostatniego marzenia

Moi rodzice nie byli z tych, którzy wysyłają na rozmaite zajęcia dodatkowe.  Nie szukali mi pasji i nie interesowali przesadnie moim rozwojem. Ważna była tylko szkoła. Ona z kolei odcisnęła na mnie swoje piętno w postaci ciężkiej przeprawy z aktywnością fizyczną na lekcjach wf. To tam nauczyłam się, że ważne jest nie to jak się staram, ale rezultat moich działań. A że wyniki miałam słabe to moje zaangażowanie niemal nie istniało. Zmieniło się to dopiero w liceum. Wcześniej oczywiście wiedziałam czym jest taniec, a nawet balet, bo widziałam film Billy Elliot. Ogromnie mi się spodobał lecz wiedziałam też, że jestem już „za stara” i że nie ma sensu. Zaczęłam więc tańczyć taniec towarzyski. To jednak nie było to. Nie tylko nie mogłam znaleźć pary, ale też miałam poczucie, że ciągle coś robię nie tak. Nie czułam tego i przerwałam naukę.

Trudne powroty i coraz lepsza zabawa

Powrót do tańca nastąpił dużo później niż bym chciała. Jeszcze w okolicy matury coś tam próbowałam z jazzem czy latino. W pamięci jednak miałam tę swoją dawną fascynację, którą dodatkowo podsyciło obejrzenie Czarnego Łabędzia Aronovsky’ego. Film widziałam niemal bezpośrednio po premierze. 5 lat później spróbowałam. Powiedzieć, że moje początki to była ciekawość mieszana ze strachem i niepewnością czy podołam to mało. Ciągle coś mnie zaskakiwało. Najbardziej chyba to, że mimo, iż na tamten moment miałam za sobą prawie rok biegania i poczucie, że znam siebie, to były chwile, gdy coś, co wydawało mi się niewykonalne wychodziło niemal od pierwszej próby. Kolejne miesiące pokazywały mi coraz bardziej, że w balecie nie ma rzeczy których nie zrobię, jeśli trenerka mówi, że jestem w stanie. Uzależniałam się powoli od tego uczucia, że nic mnie nie zatrzyma. Zabawa z fizyką i przełamywanie słabości trwały w najlepsze a zaskoczenia pochodzące od ciała były coraz rzadsze. Do czasu.

Tańczyć w balecie? To się nie uda!

W końcu ciało zaskoczyło mnie w najmniej spodziewany sposób. Zaczęła boleć mnie noga. Potem do tego bólu dołączyła sztywność pleców. Diagnoza lekarza była bolesna – muszę wstrzymać ćwiczenia do czasu aż nie uporam się ze…skrzywieniem kręgosłupa. Nie dochodzę już jak to możliwe, że przez tyle lat nic w temacie się nie działo. Przymusowa pauza to bowiem okazja do zajęcia się tym, co już od dawna odkładałam – wzmocnieniem mięśni brzucha. Ból i sztywność odpuściły, więc mogę zabrać się do pracy. Bo przede mną kolejny powrót. Wiem, że klasyka jest niezdrowa. Ale uwielbiam ją za wzmacnianie mojego charakteru. Będę tańczyć w balecie.
Nie przyjmuję, że się nie da.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *