poniedziałkowe polecajki kawa
Filozofia

Poniedziałkowe polecajki #1

Nazwa poniedziałkowe polecajki mówi sama za siebie. Zbiór rzeczy, które moim zdaniem warte są uwagi. Spontaniczny pomysł, który mi się spodobał. Zebrałam, aż 5 pozycji. Zerknijcie i wybierzcie coś dla siebie. Albo nie. Tak też można.

Początek tygodnia bywa trudny. Choć spieram się z ideą kalendarza, siła rzeczy muszę z niego korzystać, by utrzymywać relacje, pracować czy korzystać z oferty kulturalnej oraz teatrów.

Dlaczego, więc nie uprzyjemnić sobie poniedziałku w jakiś sposób? Nieregularny tryb pracy w ostatnich latach pozwalał mi m.in. na chodzenie do kina w ciągu dnia, odwiedzanie muzeów poza godzinami szczytu i smakowanie różnych potraw w najróżniejszych lokalizacjach. Spróbuję więc przełożyć te doświadczenia na cykl tekstów z rekomendacjami.

Każdy lubi polecajki

Żeby nie przytłoczyć nikogo nadmiarem inspiracji, skupię się zawsze na 5 rzeczach. Myślę, że to i tak będzie sporo. Nie będę ich dzielić na kategorie, bo czy jest sens się dodatkowo ograniczać? Nie przedłużając — przejdę do pierwszej piątki.

Poniedziałkowe polecajki #1

Majówka w tym roku zapowiada się ciepła, a ja mam to szczęście, że tym razem będę zwiedzać. Ci z Was, którzy mieszkają w Warszawie, niekoniecznie może jednak pozostawią swoje domy. To dla Was mam aż 3 ciekawe miejsca do poznania. Dwie pozostałe propozycje są z trochę innej bajki i nie wiążą się z konkretną lokalizacją na mapie Polski (ani zagranicy). To co, ruszamy

1. Lychees

O tym miejscu mogłabym pisać długo. Uwielbiam wracać na śniadania, niekoniecznie o poranku. Jak kiedyś pisałam na Instagramie, to taki moment, gdy mogę w spokoju spróbować dobrego jedzenia. Jadłam tam już smakowitą kanapkę z sosem tatarskim (nie ma już w karcie kanapek a szkoda), zupę mleczną z azjatycznymi kluskami śląskimi, która zebrała zachwyty samej Basi Stareckiej (koniecznie zajrzyjcie tam po nie tylko poniedziałkowe polecajki) czy obłędną foccacię z konfitowanym topinamburem. Dla osób z otwartością na nowe smaki. Czyli totalnie dla mnie :D

2. Kino Muranów

Jeśli miałabym wymienić jedno kino, w którego repertuarze zawsze znajdę coś dla siebie, to będzie to właśnie Kino Muranów. Uwielbiam zaglądać tam nie tylko w poniedziałki, bo nawet jak jest trochę więcej osób, to w skupieniu na seansie nie przeszkadza chrupanie popcornem. Co więcej, punktualne przyjście procentuje dobrym miejscem. Repertuar nie zawiera filmów mainstreamowych, ale dla mnie to akurat zaleta. Tutaj też znajdziecie wiele ciekawych cykli i filmów z dyskusjami. Czy można chcieć więcej od kina?

3. Buno Cafe

Do tej kawiarni przyciągnął mnie organizowany już jakiś czas temu cupping kawowy. Wrażenia z niego zebrałam w tekście stworzonym dla portalu Smakosze.pl. To okazał się dopiero początek. Potem wpadłam bowiem na jedną kawę i pysznego tosta jackfruitem. A właśnie dzisiaj ekipa otworzyła drugi lokal niemal w centrum Warszawy, bo przy ulicy Zgoda 3. To espresso bar i bardzo lubię taką formułę picia kawy. Myślę, że spokojnie możecie się spodziewać kolejnych wzmianek o miejscach w tym charakterze. A do Buno koniecznie wpadnijcie.

4. 35mm.online

Strona, na której znajdziemy sporo polskich filmów, których próżno szukać gdziekolwiek indziej. Darmowa. Po tym, jak na Timeless Film Festiwal obejrzałam trzy dzieła rodzimej kinematografii z lat wcześniejszych niż dwutysięczne, z czystym sumieniem polecam. Krzyk Barbary Sass lub Dom Wariatów Marka Koterskiego to dwie propozycje ode mnie dla niezdecydowanych.

5. Rollery i rolowanie

Niepozorna czynność, która sprawia, że życie staje się lepsze. Serio, wcale nie przesadzam. Rolowanie ratowało mnie już i przy zakwasach po bieganiu (kiedy jeszcze biegałam, a biegałam dużo) i po chodzeniu na obcasach. Z powodzeniem też rozluźniałam sobie w ten sposób spięty z nadmiaru siedzenia przy komputerze czy stresu kark. Obecnie zestaw mini roller, rolka duża bez wypustek — dlaczego bez wypustek świetnie wyjaśnia @whitepointeshoes — duoball i mała piłka reanimują mnie po treningach w pointach. 30 minut z przyrządami po zajeciach i kolejny dzień wcale nie jest koszmarem. A czasem naprawdę jest ciężko na sali. Choć nie aż tak dramatycznie, jak niektórzy reżyserowie w filmach lubią pokazywać. O tym też pewnie kiedyś napiszę, ale teraz już kończę i obiecuję zebrać coś ciekawego na za tydzień :)

Zdjęcie ilustrujące tekst pochodzi z serwisu Pexels i zostało dodane przez użytkownika Ketut Subiyanto

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *