Rzeczywistość potrafi przytłoczyć
Filozofia

Rzeczywistość potrafi przytłoczyć

Ostatni czas był dla mnie bardzo bolesnym zderzeniem wyobrażeń z rzeczywistością. Na tyle mocnym, że znów zabieram się za zaczynanie od nowa. Czy i tym razem uniknę pokusy zrobienia zbyt ambitnych planów? Nie mam pojęcia.

Moglibyśmy w tym miejscu zapytać, co się u mnie wydarzyło. Otóż rzeczywistość jest taka, że nic nadzwyczajnego. Ot, zjadłam posiłek, zatrułam się nim i potem przez jeszcze jakiś czas próbowałam wyleczyć katar oraz kaszel, które z racji osłabienia złapałam. Z jakiegoś powodu jednak te zdarzenia wywołały lawinę negatywnych myśli. Przez kilka dni dosłownie czułam, że jestem w najgorszej możliwej formie. Niby nie umierałam. Ale jednak.

Rzeczywistość ma w dupie Twoje plany

W marcu bardzo boleśnie przekonałam się o prawdziwości tego stwierdzenia. Zaplanowałam sobie przecież wspaniały czas: dwa wyjazdy, dobre jedzenie (sic!), rozwijanie bloga i kolejne treningi wzmacniające ciało i rozwijające umiejętności. Na papierze czy w głowie wszystko brzmi super, prawda?

Nie przewidziałam jednego — pieprzonego zatrucia i tego, że znowu skupię się na bzdurach, zamiast nadać działaniom blogowym priorytet (co sobie obiecałam po spotkaniu z coachką). No i stało się. Trzy tygodnie wychodzenia na prostą. Zdrowie już ma się lepiej, treningi aż tak, jak się bałam, nie bolą… Tylko z tym blogiem ponownie zacząć jakoś trudno. Już niejedną porażkę na tym polu poniosłam — czas przejść nad tym do porządku dziennego. To się po prostu będzie zdarzać.

Ponieważ bez pisania o swoim spojrzeniu na świat i wyborach czuję się źle, zacznę jeszcze raz. Ze świadomością, że to mój priorytet. Bez blogowania popadam w czarne myśli. Czuję pustkę i nie wiem czym ją zapełnić. Postaram się pamiętać, że zdarza mi się wjeżdżać na pełnej na stare tory: „wpis na bloga zajmie Ci więcej czasu niż te 2 godziny, które masz”, „tam w kuchni są brudne naczynia”, „wychodzenie na kawę, by pisać, jest bez sensu — tylko wydasz hajs” (a w domu oczywiście przy tej kawie nie piszę). No i tak sobie poprzewalam to myślowe błoto i pójdę dalej.

Wpadłam w pułapkę idealizowania. I co z tego?

Poległam w starciu z rzeczywistością. Po trochu wierzyłam, że jak już przez miesiąc regularne publikowanie mi wychodziło, to tak zostanie. Nic bardziej mylnego. To był wstęp i żaden nawyk mi się jeszcze nie zbudował. Skąd to wiem? Bo ten nieszczęsny garnek w zlewie był w stanie oderwać mnie od pisania oderwać. Mogłam poprosić o jego zmycie męża, a tego nie robiłam. I wszystko jasne.

Znowu potraktowałam swoją decyzję niepoważnie i tę gorzką pigułę muszę przełknąć. Nie ma co biczować się, że rzeczywistość wygląda inaczej, niż się zakładało. Nie jest łatwo i rozumieć, że znów uległam złudzeniom. Pewnie nie raz jeszcze to zrobię. Takiemu „tym razem już się uda” trudno się oprzeć. Choc wiemy, że bez determinacji, wzięcia głębokiego oddechu i rozpoczęcia raz jeszcze nie osiągniemy pożądanego rezultatu.

Rzeczywistość zawsze można ułożyć od nowa

Jest wiosna i — zamiast sprzątać mieszkanie — zrobię porządek z moimi zadaniami w sferze prywatnej. Wprowadzę wiosenny ład do kalendarza. Może nawet pomedytuję, by uspokoić umysł, zamiast zabierać się znów za milion spraw, których nie sposób skończyć, próbując działać symultanicznie. Nie umarłam i żadna tragedia się nie stała. Po prostu jestem człowiekiem i przeszacowałam swoje możliwości. Bywa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *