Mniej. Zawsze pytać, kwestionować posiadanie. Posłuchajcie historii jednej książki.
Koleżanka zaproszona na imprezę z okazji moich urodzin zapytała jaki prezent mi kupić. „Hamulec do rolek”. Taka była moja pierwsza myśl. „Chyba mnie porąbało”. Taka była druga. A potem pojawiło się jedno – może nie zajebiście – ale dość ważne pytanie.
Czego naprawdę potrzebuję?
Nikt normalny nie dostaje w prezencie urodzinowym hamulca do rolek. Nikt. Jeżeli ktoś dostaje użyteczny prezent to chyba tylko dlatego, że stworzył wcześniej listę pożądanych prezentów. Im dłużej zastanawiałam się co na mojej liście znaleźć by się mogło, tym bardziej mi wychodziło, że w zasadzie to prawie nic nie może tam trafić. Rzeczy do mieszkania? Wszystkie potrzebne mam i nie czas na ich wymianę. Ubrania? No bez przesady, dopiero posprzątałam te zbędne i czuję, że jeszcze nie wszystkie. Książki? No nie, mam Kindle’a. Ostatecznie doszłam do wniosku, że ucieszyłby mnie karnet/voucher do fajnego miejsca – kina/teatru/jakiejś miejscówki do uprawiania sportów ekstremalnych. To oznacza tylko jedno – jest bardzo dobrze. A czy może być jeszcze lepiej?
Mniej czyli jak?
Przeczytałam książkę Marty Sapały zatytułowaną Mniej. Intymny portret zakupowy Polaków. To była kolejna po Magii Sprzątania pozycja traktująca o minimalizmie. Tym razem nie dowiedziałam się jednak jak dobrze posprzątać przestrzeń wokół mnie, lecz przeczytałam jak wyglądał rok życia grupy Polaków, którzy zdecydowali się ograniczyć konsumpcję. Czasem były to ograniczenia bardzo drastyczne polegające na rezygnacji z, wydawać by się mogło oczywistych, zakupów takich jak szampon do włosów czy zabawki dla dziecka. Innym razem ograniczenie prowadziło do znalezienia nowego sposobu pozyskania potrzebnego przedmiotu.
Ta książka była dla mnie jak katharsis.
Lektura uświadomiła mi jak często bezwiednie wydawałam pieniądze podczas gdy istniały rzeczy, które mogłabym pozyskać np. wymieniając się z kimś. Jedyną inwestycją byłby tu tylko czas, który nierzadko popołudniami spędzam i tak na rozrywkach. Skala projektu była tak duża, że wielu uczestników eksperymentu, gdy już znalazło alternatywy dla zakupu, niemal przestało kupować. Oczywiście byli i tacy, którzy nie dotrwali do jego końca. Było też tak, że pewnych zakupów uniknąć się nie dało. Jednak fakt, że Ci ludzie w przeciągu kilku miesięcy nie tylko odnaleźli się w nowej rzeczywistości – niektórzy np. zaczęli uprawiać rośliny w ogródku lub przełamywać tabu pozyskują odpady z upraw przemysłowych – ale też zauważyli, że jest im z nią lepiej, zrobiło na mnie ogromne wrażenie. O ile tak radykalnego ograniczenia u siebie raczej nie wprowadzę, to autentycznie podziwiam ten wysiłek oraz efekty jakie przyniósł.
Postanowienie poprawy
Lektura tej dokumentacji, napisanej bardzo przyjemnym i swobodnym tonem, doprowadziła mnie do jednego wniosku. Choć udaje mi się mieć na koniec miesiąca kilka setek wolnych na koncie, ja nie oszczędzam. Ja tylko zrywami odmawiam sobie impulsywnych zakupów. Mogę więcej. Wniosek do jakiego doszłam nie przygniótł mnie zbytnio. Bardziej zmotywował do działania. Analiza zapisków z poprzednich miesięcy – a dane mam za ostatni rok – pokazuje, że często zdarza mi się grzeszyć przekąskami na mieście czy, jak ostatnio, impulsywnymi zakupami w sieci podczas promocji. Czas ukrócić ten proceder i zacząć bawić się mniej ekskluzywnie. Nie zakładam, że ani razu nie ulegnę pokusie, ale mam mocne postanowienie dotrzymać danego sobie samej słowa.
Trzymajcie kciuki i jeśli tylko dacie radę, przeczytajcie Mniej Marty Sapały. Zapewniam, że książka warta jest poświęconego jej czasu.
Hej super tekst:) idea minimalizmu tez do mnie zasadniczo przemawia. Ale jest druga strona: Kupujesz Kindla i przestajesz kupować ksiazki = zamiast wspierać wydawnictwa robisz dobrze gigantowi, ktory sam treści nie tworzy…
Agulka książek drukowanych niemal wcale nie kupowałam. Wszystko co czytałam było albo z biblioteki, albo od znajomych. Ebooki natomiast kupuję w polskich sklepach (Woblink, virtualo, publio). Amazon uparcie nie akceptuje mojej karty :) Także chwilowo wydatek na ten cel u mnie wzrósł, ale już teraz pilnuję żeby nic nie kupować.