Wieczorne Throwback Thursday powraca. Tym razem wspominam miejsca w Warszawie, które pozwalają mi się zrelaksować i dobrze bawić.
Ładowanie baterii to bardzo istotna kwestia, której powinniśmy poświęcić przynajmniej część naszego wolnego czasu. To od Ciebie zależy jak dużo go będzie i jakie aktywności wybierzesz. Na pewno jednak do każdej z nich należy zapewnić sobie dobre miejsce. Kolejność moich ulubionych, które przedstawiam poniżej, jest absolutnie przypadkowa.
Miejsce 1: Las Kabacki
Uwielbiam go przede wszystkim za tę jego część znajdującą się z dala od polany w Powsinie. Odkąd biegam regularnie każda wyprawa do lasu to mocne doładowanie. Z tym miejscem mam wiele wspomnień, nie tylko tych najświeższych. To tam pierwszy raz wybrałam się na długą wycieczkę rowerową. Tam również w popłochu uciekałam przed młodymi dzikami i gubiłam się przy kilkustopniowym mrozie. Wiele ścieżek znam niemal na pamięć i chętnie do nich wracam. Polanę w Powsinie też lubię, ale ona moim zdaniem zdecydowanie lepiej nadaje się na imprezę ze znajomymi niż na relaks z dala od Internetu. Ich też nie brakowało.
Miejsce 2: Pl. Zbawiciela
A właściwie może bardziej, lokale które się tam znajdują. Trudno wyciszyć się wśród ludzi lecz uwielbiam te chwile, gdy z koleżankami zaglądam do Ministerstwa Kawy czy Karmy. To miejsca, gdzie nie tylko serwują przepyszną kawę i pyszne desery. Tam także jest klimat, budowany przez wystrój i wspaniałą obsługę, który pozwala naprawdę odpocząć. Sączenie napoju w takiej scenerii w połączeniu z rozmową o życiu śmierci i całej reszcie to genialny sposób na spędzenie wolnego czasu. Gdybym chciała zaszyć się w fotelu z książką to i takie miejsca można tam znaleźć. Bardzo polecam.
Miejsce 3: Śródmiejskie biblioteki
Gdybym miała wybrać jedną to miałabym problem, bo nie pamiętam, gdzie obsługa jest najbardziej dyskretna i pozwala swobodnie buszować między regałami. Odkąd pamiętam zawsze lubiłam pospacerować trochę po działach i znaleźć „te właściwe książki, które chcą być przeze mnie przeczytane”. Obecnie ze względu na długą kolejkę tytułów, które obiecałam sobie przeczytać, gdy potrzebuję kontaktu z papierem ruszam do Empiku. Zawsze ze swoją ulubioną playlistą muzyczną w telefonie. Nic nie kupuję, po prostu patrzę co nowego się pojawia, delektuję dotykiem stron i zapachem świeżego druku. Genialne w swojej prostocie.
Miejsce 4: Klub Stodoła
To tu zaliczyłam najwięcej koncertów w swoim życiu studenckim. Już na pierwszym roku odkryłam to miejsce, gdy wraz ze znajomymi wybrałam się na koncert kilku polskich zespołów z kategorii ciężkie brzmienie. Tutaj także wysłuchałam przepięknych koncertów Katarzyny Nosowskiej i Renaty Przemyk, które uwielbiam. To również Stodoła nieodłącznie kojarzy mi imprezą na którą zabraliśmy wraz z samorządem wymianę studencką, która przyjechała na tygodniowy kurs do Polski. To była pierwsza moja poważna aktywność w tym zakresie, po której przepadłam w tej działalności na jakieś dwa lata. Wreszcie miejsce to kojarzy mi się z corocznym udziałem w Juwenaliach Politechniki Warszawskiej, które za każdym razem pozytywnie mnie zaskakują. I zawsze mam problem, żeby z nich zrezygnować na rzecz organizowanej również wtedy Nocy Muzeów.
Miejsce 5: Pole Mokotowskie
Płuca Warszawy. Park z którym, wiąże mnie naprawdę dużo. To na jego ścieżkach stawiałam swoje pierwsze kroki w jeździe na rolkach. To tu chodziłam też na długie spacery zarówno w ramach randek jak i spotkań z koleżankami. Na tamtejszej siłowni ćwiczyłam wracając do formy po kontuzji kolana. To także ta przestrzeń, w której odpoczywałam po wywołujących zawroty głowy zajęciach z chemii organicznej czy podziwiałam gwiazdy przed projekcjami kina plenerowego. W tym właśnie parku biegałam boso po trawie w czasie deszczu i jadłam pierwszą w życiu kolację na trawie. Znajdująca się nieopodal Biblioteka Narodowa uzupełnia i tak już bogatą historię związaną z tym miejscem o wspomnienia z czasów maturalnych, kiedy spędzałam długie stresujące godziny na przygotowywaniu prezentacji z języka polskiego. Niewątpliwie jest to centrum wielu pozytywnych wydarzeń. Niebawem będę tu częściej zaglądać.
Miejsce 6: Politechnika Warszawska
W jej murach spędziłam ponad 5 lat swojego życia. 5 lat, w czasie których przebyłam trudną drogę od bycia pasywnym uczestnikiem społeczności studenckiej z przeciętnymi wynikami do bycia osobą zaangażowaną w wiele inicjatyw, z sukcesem poszerzającą sieć znajomych (wyniki nadal miałam podobne choć mocno wyluzowałam wtedy z nauką ;). Ciężko opisać tak długi okres czasu w jednym akapicie. Wiele osób mi w nim towarzyszyło, a towarzystwo to wielokrotnie się zmieniało zależnie od tego jakie działania aktualni się angażowałam. Jednego jestem pewna – decyzję o wyborze studiów trudno mi jest jednoznacznie określić jako błędną mimo iż teraz zawodowo zajmuję się czymś kompletnie nie związanym z tematem moich studiów. A każdorazowo odwiedzając mury mojej Alma Mater etap ten powraca w wielu barwnych obrazach. Był bardzo dobry.
Miejsce 7: Stare i Nowe Miasto
Mimo że pełne turystów, dla mnie wypełnione są wspomnieniami związanymi przede wszystkim ze sztuką. To tu realizowałam swoje pasje teatralne w szkole średniej występując w musicalu. Z tamtych czasów doskonale pamiętam wschody słońca przed próbami i spacery po zmroku z innymi członkami zespołu. Mile wspominam również wszystkie uliczne spektakle oraz wizytę w Barbakanie i muzyków, których w tej pięknej scenerii kiedykolwiek udało mi się usłyszeć. Miłość do teatru nadal we mnie drzemie i ilekroć mijam Proch-offnię przy okazji spaceru po parku fontann przypominam sobie te swoje marzenia o karierze scenicznej (przed maturą zdecydowałam się „być poważną i zająć eis czymś sensownym” ;). Jedno jest pewne – nie mogę tego miejsca traktować jako zwykłego punktu na mapie z dużą liczba atrakcji turystycznych i aktywacji dla warszawiaków. Choć w niejednej brałam udział.
I jak tu Warszawy nie kochać?
Tyle w niej magii i okazji do wyciszenia z dala od Internetu. Wystarczy tylko się rozejrzeć a znajdziemy to, czego nam trzeba. Bądźcie off nawet w wielkim mieście.
Fajny artykuł :)
Magda, dziękuję! :)