Klimat się liczy. Taką myśl mam zawsze w głowie, gdy chcę się gdzieś wybrać. Miejsce więc musi być przyjemne i zachęcać do odwiedzenia nie tylko ofertą. Selekcja 5 takich poleceń nie była prosta. Niemniej jestem więcej niż zadowolona.
Zmiana klimatu — tym razem rozumiana może bardziej niż dosłownie — jest dla mnie. Dbam o to, by zmianę raczej oswajać, niż jej unikać, a czasem wręcz sobie ją narzucam. Za każdym razem jednak pytam siebie: „czy to czuję?”. W przypadku dzisiejszych propozycji zdecydowanie pojawiło się odczuwanie.
Klimat się liczy najbardziej?
Myślę, że tak, ale czasem wpaść na dobry trop pomaga przypadek. Polecenia na ten tydzień rozpocznę od wyjątkowego miejsca, do którego trafiłam właśnie tak — impulsem była jedna udostępniona piosenka. Potem już poniesie nas ciąg moich skojarzeń i wspomnień.
1. Rezerwat przyrody Kadzielnia
Miejsce jest absolutnie przepiękne. Zieleń, wyjątkowe formacje skalne, jezioro, a jak czasu wystarczy to tyrolka i jaskinie z nietoperzami — jest w tym kieleckim rezerwacie co robić. Dwóch ostatnich atrakcji nie doświadczyłam właśnie ze względu na ograniczoną mocno długość podróży, ale już sam spacer był bardzo przyjemny. Odbywał się w okolicznościach oczekiwania na koncert i show ten był zjawiskowy. Słuchałam bowiem zespołu, który pokochałam od pierwszego usłyszenia.
2. Wardruna wie, że klimat się liczy
Muzykę norweskiego zespołu określa się jako folk i ambient inspirowany szamanizmem. W życiu nie spodziewałam się, że będę uwielbiać właśnie taki gatunek, ale polecana już wcześniej do posłuchania Marta Niedźwiedzka wstawiła mniej więcej dwa lata temu fragment ich utworu i całkowicie przepadłam od pierwszego odsłuchu. Formacja Einara Selvika wystąpiła w kieleckim Amfiteatrze Kadzielnia w zeszłym roku i mogę śmiało powiedzieć, że to jeden z lepszych koncertów, jakie zaliczyłam. Jeśli jeszcze będzie okazja, z chęcią powtórzę doświadczenie. Na razie mogę was na pewno zachęcić do posłuchania moich dwóch ulubionych utworów — Solringen i Lyfjaberg.
3. Nikiszowiec
To miejsce, do którego również zamierzam wrócić. Niby to tylko osiedle z cegły, ale mnie zachwyciło. Niestety byłam tam zimą i robienie zdjęć utrudniała mi nie tylko pogoda, ale też bycie samej (w końcu może kupię sobie statyw do robienia zdjęć?). Nie zaliczyłam również kultowej kawiarni Byfyj ani nie zwiedziłam dobrze samych Katowic. Dlaczego? Bo też przyjechałam na koncert. Wtedy akurat grającego progresywny metal Opeth, który zagrał nawet moją ukochaną piosenkę. Po raz drugi byłam jednak na krótko i na event, więc czuję, że nie znam tego miasta. Choć może to nie jest trafna ocena, skoro mam z nim wiele miłych wspomnień? Muszę pomyśleć.
4. Kawiarnia GALICYA CAFE
Podobne odczucia mam w stosunku do Zamościa. Byłam tam dawno, a pojechałam na koncert fantastyki. W tamtym czasie powoli zaczynała się też moja fascynacja kawą specialty. Galicya nie jest jednak hipsterską pijalnią czarnego naparu, a malutką i pełną klimatu miejscówką prowadzoną przez znającego się na wypale ziaren człowieka. Jeśli przyjdzie wam do głowy zatrzymać się kiedyś w Zamościu, to na kawę koniecznie tam.
5. Bieganie w deszczu
To chyba kwintesencja sformułowania klimat się liczy. Wyobraźcie sobie letnią burzę. Ale nie taką jak ostatnio, że strach wyjść z domu. Deszcz jest ciepły i moknięcie sprawia przyjemność. Od czasu do czasu błyska, lecz mimo to przemieszczanie się boso po trawie wydaje się bezpieczne. Biegniecie sobie swobodnie w jakichś ciuchach, których nie szkoda. Dalekie to jest od treningu do maratonu czy wysiłku mającego na celu spalanie kalorii. Dawno nie mokłam intencjonalnie, ale przywołałam sobie tamto zdarzenie z pamięci i zrobiło mi się lekko na sercu. Zatęskniłam za ponowieniem takiej przygody. Za kilkoma innymi rzeczami pisząc ten tekst też, więc już się oddalę, by jeszcze przedłużyć tę chwilę wdzięczności za to, co mnie spotkało.
Zdjęcie ilustrujące wpis pochodzi z Wikimedia Commons i przedstawia Skałkę Geologów znajdującą sie w Rezerwacie Kadzielnia.