Pytasz mnie skąd jestem. Kiedy odpowiadam, że z Warszawy, krytykujesz. A co jak Ci powiem, że po prostu jestem stąd?
Gdy Ci mówię, że się warszawianką czuję, patrzysz z przymrużeniem oka. Warszawianka wychowana na przedmieściach? To Ci się nie klei. Bo „warszafka”, ja jestem udawana a „wogle” ta „stolyca” to nie bardzo…
Wolisz mnie obrażać niż zapytać czemu tak wskazuję.
Prawdziwi Warszawiacy
Warszawiak to jest ten, co tam spędził czas od urodzenia i non stop. I absolutnie nikt więcej. Ci, którzy podjęli decyzję o spędzeniu swojego życia tam później nie mogą się tytułować tym mianem. Podobnie jak Ci, którzy wyjechali i wrócili. Oni z kolei zdradzili.
Proste?
No niekoniecznie.
Warszawa nie jest jednolita. Trudno wymagać by była, by wszyscy myśleli tak samo.
To utopia.
Nie da się. Nada! Niet! Nein! Stop!
Jestem stąd?
Tu i teraz. Dla mnie to się liczy. Na przeszłość wpływu już nie mamy, a przyszłość jest niejasna (choć nieliczni twierdzą inaczej). Każdy z nas inaczej odbiera to, co widzi. Wielu uważa się za patriotów i nasz kraj dla nich wiele znaczy. Nie twierdzę, że to źle. Dla mnie to po prostu nieistotne. Odkąd uświadomiłam sobie, że z Polską wiąże mniej więcej tyle co strach przed wyjazdem i złudne wrażenie panowania nad sytuacją – bo otoczenie znam i chyba rozumiem – inaczej patrzę na kwestię pochodzenia. Dla mnie bowiem nie ma znaczenia gdzie, kto przynależy. Liczy się to, co wnosi. Do rozmowy, projektu, wspólnoty. Do świata po prostu.
Tożsamość moja niezmienna?
Czuję się obywatelką świata i chcę ten świat poznać. Jestem Polką, ale mam ogromną chęć by doświadczyć od kraju oderwania. Nie przeraża mnie takie nieprzypisanie. Jednocześnie nie chcę jak bohater Pomiędzy słowami – filmu w reżyserii Urszuli Antoniak, który niedawno widziałam – zostać kimś innym, zespolić się z inną nacją. Tym, czego pragnę jest by zniknęły ograniczenia. Bolą mnie one nawet jeśli tylko są podświadome. To, że ktoś różni się od nas nie daje nam prawa by czuć się lepszymi. Nie mamy monopolu na propagowanie prawdy o świecie. I choć akurat narodowości nie wybieramy, możemy moim zdaniem sami określać swą tożsamość. Określona narodowość nie wiąże nas z jednym z góry określonym sposobem bycia. Gdyby tak było, to byłoby to co najmniej niesprawiedliwe.
Róbta co chceta?
Definiujmy siebie i zmieniajmy.
W życiu wszak o to chodzi, by nie żałować.
Niczego.
I nigdy.
***
Muzyczne polecenie do dzisiejszego tematu to utwór Marii Peszek „Polska A B C i D”. Idealnie wpisuje się w temat podziałów. A gdyby było mało to poznajcie „Moje miasto” w jej wykonaniu. Ja się zakochałam.