Filmy o kobietach nie zawsze są przyjemne. Czasem aż prosi się, by zadać sobie pytanie: Czy w XXI wieku wciąż musimy opowiadać o tym, jak ciężko żyć, reprezentując „płeć piękną”? Już ten synonim jest symbolem opresji w postaci wdrukowanej przez kulturę w kobiece DNA konieczności dbania o wygląd. Dodajmy do tego jeszcze konieczność sprzeciwu wobec bycia obiektem male gaze i ofiarą mansplainingu, a wyjdzie nam całkiem niewesoły obraz walki o swobodę, którą kobiety muszą toczyć niemalże przez całe swoje życie. Szczególnie ciężko jest tym, które wybrały zarabianie na życie poprzez pracę seksualną. W ostatnim czasie zobaczyłam dwa filmy, które dotykają tego właśnie tematu.
Filmy o kobietach, które wybrałam do opowiedzenia o opresji, z jaką się spotykają to Balkoniary i Anora. Zestawienie trzeciego filmu Noémie Merlant i ostatniego dzieła Seana Bakera może być zaskakujące. Wybór stanie się jednak bardziej zrozumiały, jeśli powiem, że w filmach tych sportretowano striptizerkę i cam girl. Obejrzenie świata ich oczami było co najmniej przerażające.
Filmy o kobietach, które cierpią
Francuską komedię z wątkiem kryminalnym i amerykański komediodramat silnie łączy jeden aspekt — pracownice seksualne zostają potraktowane tak źle, jak to tylko możliwe. Jedna z nich jest ofiarą przemocy, a drugiej świat boleśnie przypomina, gdzie jest „jej miejsce”. Każda z ekranowych bohaterek doświadcza zatem zetknięcia się z patriarchalną opresją w najgorszej postaci. Czy w takiej sytuacji możliwy jest happy end? Zobaczmy.
O czym są Balkoniary?
Tytułowe balkoniary to trzy młode Francuzki z Nicei, które upalne letnie popołudnia spędzają na wspólnych rozmowach o rozterkach. Élise (Noémie Merlant) jest aktorką i niespełnioną mężatką, Nicole (Sanda Codreanu) to aspirująca pisarka, a Ruby (Souheila Yacoub) to ekscentryczna cam girl. Na ostatniej z dziewczyn chciałbym się skupić, ale najpierw krótko nakreślę, co właściwie zobaczymy na ekranie, decydując się na seans. Historia na dobre zaczyna się podczas wieczornego spotkania przy drinkach, na które nasze bohaterki zaprasza przystojny sąsiad zajmujący się fotografią. Początkowo przyjemny wieczór szybko staje się sceną dla dramatycznych wydarzeń z udziałem Ruby.
Pod płaszczykiem nieco mrocznej — choć momentami niezwykle zabawnej — opowieści o trzech przyjaciółkach reżyserka filmu, Noémie Merlant, zadaje celne pytania o przemoc wobec kobiet. Czy swobodna ekspresja lub spożycie alkoholu to wystarczające czynniki, by powiedzieć, że kobieta jest winna temu, co ją spotkało? No nie. Choć Ruby jest wyzwolona i za nic ma konwenanse, wciąż zasługuje na szacunek. Choć wiele osób uważa wykonywanie pracy seksualnej za niemoralne, wybór takiego sposobu zarabiania pieniędzy nie może być furtką do naruszeń.
Nawiasem mówiąc, uzasadnieniem przemocy seksualnej nie może też być fakt wzięcia ślubu. Ten wątek Merlant podejmuje równie skutecznie, pozostawiając nas z silnym przekonaniem, że związek, w którym tylko potrzeby jednej ze stron są zauważane, jest jedynie atrapą relacji.
Choć szybko domyśliłam się zakończenia historii, seans uznaję za udany właśnie dlatego, że w filmie nie zabrakło głębszej warstwy. Z przyjemnością patrzyłam na pełne kolorów kreacje Ruby i aktorskie popisy Merlant. Odtwórczyni roli Nicole także przekonała mnie swoją grą aktorską i nawet przez chwilę zasiała ziarno wątpliwości czy aby na pewno film skończy się tak, jak myślę. Jeśli macie ochotę porzucić zimowe przygnębienie, by przenieść się w środek letniego popołudnia, pośmiać się i pozastanawiać co też zadziało się po kilku głębszych na jednym z francuskich blokowisk, Balkoniary w pełni was zadowolą. Śmiało mogę powiedzieć, że tak właśnie powinny wyglądać dobre filmy o kobietach.
Kto polubi Anorę?
Sean Baker znany jest ze swojego znakomitego wyczucia tematu osób wykluczonych. W Anorze znów daje przestrzeń trudnym emocjom powiązanym z pracą seksualną. Tytułowa bohaterka (Mikey Madison) jest striptizerką tańczącą w nocnym klubie. To ciężki kawałek chleba, więc kiedy dziewczyna pozna młodego i bogatego Iwana, nie zdziwi nas, że skorzysta z okazji, by rozpocząć nowe życie. Z pięknego snu — niczym baśniowemu Kopciuszkowi — przyjdzie jej się niestety obudzić. Nim to ostatecznie nastąpi, my z zapartym tchem śledzić będziemy, jak coraz wyraźniej dociera do niej fakt, że jej książę to tak naprawdę paskudna ropucha. Iwan nie jest dojrzałym i gotowym wejść w rolę męża mężczyzną (chłopakiem?) i stawia na zabawę, a ślub jest kolejną z jego fanaberii. Skonfrontowana się z tym faktem Anora boleśnie odczuje dojmującą pustkę po marzeniu, której chyba nie uda jej się wypełnić.
Scena zamykająca film obnaży istotę problemu, z którym mierzy się bohaterka — dziewczyna nie wie, czym jest bliskość. Okazana jej życzliwość i zainteresowanie wytrącą ją z transu i ostatkiem sił spróbuje wrócić do czasów sprzed płomiennego romansu. Wtedy uczucia zdawały się nie mieć dostępu do jej świadomości i wyraźnie pomagało jej to utrzymać się na powierzchni. Prędko niestety okaże się, że możliwe jest już tylko patrzenie przed siebie, a tam pozostanie niepewność.
Jeśli chodzi o grę aktorską, Madison dźwiga ciężar opowieści i zagląda we wszelkie zakamarki duszy swojej bohaterki, z ogromną wprawą wydobywając je na światło dzienne. Wraz z obsadzonym w roli Igora Yurą Borisovem doskonale nakreśla też prawdziwy dramat Anory. W filmie Bakera nie zabraknie też komediowych popisów Karrena Karaguliana i Vache Tovmasyana. W roli pomocników rodziców młodego Rosjanina, którzy co i rusz ponoszą porażkę w próbach zapanowania nad młokosem, są tak fantastyczni, że salwy śmiechu w finałowym „pościgu” macie gwarantowane. Ten kontrast między momentami zabawy i dramatyzmu w Anorze bardzo mi się spodobał.
Filmy o kobietach bez happy endu?
Choć w Anorze i Balkoniarach wątek nadużycia obserwujemy przez pryzmat życia pracownic seksualnych, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że opowiedziane historie bardziej niż na ich bohaterkach, skupiają się na podkreśleniu opresyjności otoczenia. To ogromnie przykre, że czas płynie, a zachowania kobiet wciąż są ocenianie bardziej surowo niż postawy mężczyzn. Jest we mnie ogromna niezgoda, by zdanie kobiety traciło na znaczeniu przez atrakcyjny wygląd czy swobodną ekspresję. Wciąż jednak się to dzieje. Mam niestety wrażenie, że powstanie jeszcze wiele podobnych filmów nim na dobre utrwali się fakt, że wszyscy są sobie równi. Trzymam kciuki oczywiście, by było ich jak najmniej, a was zachęcam do obejrzenia zarówno Anory, jak i Balkoniar. Możecie też rzucić okiem na Substancję, która również jest filmem o kobiecie w szponach współczesnej kultury.
Zdjęcie ilustrujące wpis wykonał Artur Aleksanian, a pobrałam je z serwisu Unsplash.