ZjAva to już stały punkt w moich planach na początek roku. Nie inaczej było i tym razem. Znów grałam.
Podobnie jak w poprzednich latach przy wyborze gier kierowałam się zasadą, że gram w to czego nie znam. I tak jak wcześniej nie spowodowało to sytuacji, w której nie miałam w co grać. W trzy dni przetestowałam ponad 10 tytułów. Najlepsze omawiam w dzisiejszym wpisie.
Nowości mile widziane
Ponieważ w tym roku ekipa nie dopisała, sporo graliśmy przy stoiskach wystawców, gdzie zawsze łatwo o dodatkową osobę do rozgrywki. Tak przynajmniej było u Lucrum Games, gdzie zapoznaliśmy się z dwoma naprawdę ciekawymi tytułami.
Dungeon Rush
Z początku byłam do niej sceptycznie nastawiona. Nie przepadam za grami, w których liczy się refleks i zdolność szybkiego kojarzenia. W Dungeon Rush chodzi bowiem o to, by zabijać potwory. A robimy to z pomocą dwóch bohaterów, z których każdy przypisany jest do jednej z naszych dłoni. Cała sztuka polega na tym, by w momencie gdy one pojawią się w grze sprawdzić, czy któryś z naszych bohaterów posiada ekwipunek odpowiedni do pokonania jednego lub dwóch z nich. Uprzedzić przeciwnika i nie pomylić się – oto co liczy się w tej grze. Dungeon Rush doskonale sprawdzi się na imprezie, bo gra jest tak dynamiczna, że 6 tur z których się składa mija niepostrzeżenie. Dodatkowo zasady są proste a całości dopełnia bardzo ładna szata graficzna. Zagrałabym jeszcze raz, bo całkiem dobrze się bawiłam.
Honshu
Honshu – lub też, w polskiej wersji językowej, Wyspa kwitnącej wiśni – to strategiczna gra dla 2 do 5 graczy, w której przy użyciu ponumerowanych kart budujemy miasto tak, by zdobyć jak najwięcej punktów. Haczyk jest jeden – żeby dodać nowy element miasta musi zostać częściowo zasłonięta leżąca już część układanki lub część właśnie zagrywanej karty.
Miasta układane w trakcie gry dwuosobowej. Wyraźnie widać miejsca, gdzie karty na siebie zachodzą.
Brzmi prosto, ale wybór najoptymalniejszej kombinacji oraz samej karty nie jest łatwy. Trzeba bowiem nie tylko zagrać z ręki taki numer, by być pierwszym w kolejności w momencie wyboru, ale też spróbować przewidzieć, która z kart może być cenna dla naszych przeciwników. W końcu niekoniecznie musi on zagrać to, co wyłożył do „licytacji”. Dużo możliwości, ciekawa mechanika w wariancie dla dwóch graczy i estetyczne wykonanie to ogromne zalety tego tytułu. Polecam dla tych, którzy lubią się zastanowić.
Choć można postawić na to, co znane
A przynajmniej na znanych autorów. Tak też było w przypadku gry Pięć Klanów, której autorem jest Bruno Cathala, współtwórca między innymi mojej ulubionej gry dwuosobowej 7 Cudów: Pojedynek. Pięć Klanów to gra strategiczna oparta o unikalną mechanikę, w której w gracze dystrybuują pionki już leżące na planszy tak, by jak najlepiej skorzystać z ich możliwości. Występujący tu mechanizm licytacji oraz możliwość przejmowania kontroli nad potężnymi dżinami czy kolekcjonowania kart cennych towarów dodatkowo urozmaicają już i tak interesującą rozgrywkę. Strona wizualna i modułowość planszy – powodująca, że każda rozgrywka jest inna od poprzedniej – to także duże atuty tego tytułu. Gra ta przypadła nam do gustu na tyle mocno, że zasiliła naszą domową kolekcję. Niech to wystarczy jako rekomendacja.
Lub dać szansę temu, co nie wygląda imponująco
I stwierdzić, że dobry tytuł wystarczy by otworzyć pudełko. Tak było z dwiema grami. Pierwsza z nich – Kakao – na pierwszy rzut oka wydawała się być uproszczoną wersją Puerto Rico, gdzie uprawiamy jedynie jeden zasób – tytułowe kakao. Po przeczytaniu reguł i obejrzeniu zawartości pudełka szybko zmieniłam zdanie. Choć zasady gry są proste – dokładamy elementy planszy tak, by utworzyć szachownicę i zyskać jak najwięcej benefitów jednocześnie utrudniając punktowanie przeciwnikowi – to sama rozgrywka wcale nie jest nudna. Wręcz przeciwnie jest szybka i bardzo przyjemna. Gra dostaje mocne plusy za stronę wizualną i łatwość przyswojenia zasad.
Plansza po zakończeniu rozgrywki to szachownica zbudowana z kafelków z robotnikami (czerwone i fioletowe elementy) oraz lokacji.
Druga to bogata w elementy i na pozór skomplikowana gra Wiertła, skały, minerały, w której wcielamy się w uczestników ekspedycji marsjańskiej poszukujących cennych surowców na czerwonej planecie. Wydana po udanej akcji croudfundingowej gra to ponad godzina doskonałej, opartej na drafcie rozgrywki. Gracze budują w niej bowiem własną talię pilotów ekspedycji a ich zdolności wykorzystują by wykopywać kolejne zasoby planety. Oczywiście każdy kolejny wynajęty pilot potrafi więcej od poprzedniego a z postępem rozgrywki dostępność surowców zmienia. Modułowa plansza, której elementy wchodzą stopniowo do gry, to bardzo ciekawe zagranie ze strony twórców wprowadzające do niej pewną losowość, która jednak powoduje, że rozgrywka nie staje się nudna. Szata graficzna i tutaj stoi na wysokim poziomie, a każdy element wykonany jest z najwyższą starannością. I pomyśleć, że gdyby nie ciekawy tytuł nigdy bym w nią nie zagrała. A zdecydowanie warto.
Na pewno warto grać
We dwoje, troje lub nawet samemu. Planszówek jest tak wiele, że każdy znajdzie coś dla siebie. ZjAva po raz kolejny nie zawiodła i spędzić genialny weekend offline, obfity w wiele fantastycznych przygód. Gorąco polecam! :)