Nadeszły wakacje, a ja dość umiarkowanie się cieszę i wciąż szukam okazji, by sobie uprzyjemnić ten czas dziwnego rozprężenia. To właśnie latem łatwo o utratę dobrych praktyk i rutyny. Ale jednocześnie jest to również dobry moment na przygodę. A jak przygoda to 5 pomysłów na aktywności co najmniej przyjemne, co nie? W drogę.
Nadeszły wakacje, czyli czas, w którym każda szara komórka w moim mózgu woła „Chłodu!” Nie przepadam za latem, choć to właśnie ta pora roku obfituje w ważne dla mnie wydarzenia (urodziny, rocznice związku). Nic nie przekona mnie, że da się żyć „normalnie” przy temperaturze powyżej 23 stopni. Trwa czas upalnej zagłady i, wypatrując wytchnienia, oddam się myśleniu o miłych aktywnościach. Proste przyjemności zaliczone w zeszłym tygodniu, poszukajmy chłodu.
Nadeszły wakacje, ale „Chłodniej, proszę”
Czy można nie znosić lata, będąc osobą urodzoną w lecie? Można. Choćby dlatego, że przez długi czas nie miało się z kim świętować urodzin. Kto spod znaku raka, ten zrozumie. Zodiakarą nie jestem, ale poczucie niesprawiedliwości wynikające z faktu, że nie mogę znajomym rozdać cukierków, pozostało do dziś. Odsunę je jednak na bok i opowiem, co robię, żeby latem nie zwariować. Będzie co najmniej bogato, więc zapnijcie pasy.
1. Festiwal Nowe Horyzonty
Biletów na konkretne seanse, mimo planu wyjazdu poczynionego już dawno, jeszcze nie mam. Ale nastawiam się na szerokie spektrum emocji. Pierwsze rozczarowanie, wynikające z konieczności wybierania spoza najgorętszych opcji — bo się wyprzedały — już zaliczone. Nie wątpię jednak, że zobaczę filmy, które coś ze mną zrobią i coś otworzą (trzecie oko może nawet, haha). I — last but not least — siedzenie w klimatyzowanej sali z dala od słońca jest wspaniałą perspektywą. Nie próbujcie zmieniać mojego zdania. Właściwie polecam Wam teraz dwie rzeczy, ale spokojnie, policzę jak zwykle.
2. Kawiarnia Dobra Materia
Jak upał to chłodzimy się. Nie wyobrażam sobie lata bez kawy nitro. Wyobraźcie sobie, że zabieracie z Guinnessa tę przyjemną gładkość wynikającą z nasycenia piwa azotem i przenosicie to uczucie do delikatnej niezbyt goryczkowej kawki. Ideał. W zlokalizowanej na warszawskim Muranowie kawiarni jak dotychczas piłam najlepszą wersję. Blisko był inny lokal w stolicy, do którego muszę jeszcze wrócić, by się w pełni przekonać, co potrafią. Dobrą Materię polecam z czystym sumieniem, bo jadłam tam już wegańskie ciach i nie raz piłam przelew. Wiedzą, co robić z kawą.
3. Nadeszły wakacje, będzie FETA
Nie ma w tym nagłówku błędu w pisowni. Nie polecam Wam teraz sera, tylko kolejny fantastyczny festiwal. Znów artystyczny i plenerowy, bo FETA to Festiwal Teatrów Plenerowych i Ulicznych odbywający się w Gdańsku. Dotarłam tam raz i byłam zachwycona. To był jeden z tych wielu razów gdy, będąc w Trójmieście, nad morze nie dotarłam, bo i tak miałam co robić. Polecam zerknąć na program i zajrzeć, choć na weekend. Dobra zabawa gwarantowana. A może będąc szczerą, totalnie nie polecam. Tłoczno, głośno i cuchnie nawet w listopadzie. Możecie się nie zgadzać. Zaakceptuję.
4. Miłe obrazki
Pod tą piękną nazwą kryje się instagramowy profil psycholożki Marii Kaczorowskiej, która — w prostych, acz trafnych grafikach — przedstawia tam niuanse bycia człowiekiem, patrząc przez pryzmat ACT, czyli terapii akceptacji i zaangażowania (z ang. acceptance & commitment therapy, piękna gra słów ze skrótem prawda?). Brzmi to może górnolotnie, ale refleksje tam zawarte nie raz pomogły mi inaczej spojrzeć na to, co mnie spotyka. Zachęcam do spojrzenia. Intensywne myślenie macie jak w banku.
5. Bardziej Bar
Skoro już o myśleniu wspomniałam, to ten punkt zacznę od wyznania: stronię od alkoholu i zastanawiałam się, czy tego typu miejsce w ogóle polecać. Picie alkoholu nie jest aktywnością, którą pochwalam. Odkąd przeszłam na weganizm, zwyczajnie nie niesie ze sobą niemal żadnej przyjemności. Może tylko pierwszy łyk wiąże się z odrobiną ekscytacji. Ostatecznie postanowiłam postąpić elastycznie.
Jak się już pewnie domyślacie, Bardziej jest wyjątkowe. Wyjście na jednego drinka tam — bo tapasy pamiętam jako smaczne, ale wegańskie mnie nie urzekły — jest niezapomnianym przeżyciem. Karta zmienia się co jakiś czas i wypiłam tam na przestrzeni lat różne smaczne miksy. Zjadłam też najwspanialszą fasolę w swoim życiu i do dziś żałuję, że w wyniku zmiany ekipy, zniknęła z menu. Ale jeśli nie straszne wam masło polecam boczniaki. Frytki z halloumi natomiast dostały ostatnio aprobatę mojego męża, a musicie wiedzieć, że lubi proste jedzenie i na propozycje Bardziej często kręcił nosem. Mnie w tej przekąsce zachwycił dip malinowy i pewnie spróbuję odtworzyć go w domu. Nie pytajcie, jaką techniką go spróbowałam. Najważniejsze, że przeżyłam.
Zniosę też godnie fakt, że nadeszły wakacje. Zestarzeję się odrobinę, ale mam mocne postanowienie dobrej zabawy. Za tydzień znów zapraszam do przeglądu miejsc, działań i zdarzeń. Może w końcu będzie wcześniej?
Zdjęcie ilustrujące wpis zrobiła Valeria Boltneva, a pobrałam je z Pexels.