kobieta na polu niczym nieumarli
Film

Jeszcze Nieumarli

Ten film na pewno coś mi zrobił. Nie wiem, jak to nazwać. Zostawił ślad? Zasiał ziarno niepewności? A może jedno i drugie? Nie trafił do moich ulubionych, ale na pewno wart jest uwagi. Mam nadzieję, że Nieumarli będą dostępni w streamingach. Zaraz wyjaśnię dlaczego.

Nieumarli na mojej liście obejrzanych filmów znaleźli się przypadkiem. W ramach odczarowywania horrorów (pozostałość po pewnym byłym) wybrałam się na maraton art horroru organizowany przez Kino Muranów. Kupując bilet, nie wiedziałam jeszcze, na co się piszę.

Film poza schematami

Zazwyczaj nie czytam wnikliwie opisów filmów i nie sprawdzam recenzji — bo chcę na nie patrzeć tzw. świeżym okiem. Nic więc dziwnego, że zaskoczył mnie obraz pozbawiony tak typowych dla horroru makabr i jump scare’ów. Nieumarli przerażenie wywołują w zupełnie inny sposób. Fabuła filmu rozpoczyna się jak w klasycznym horrorze — zmarli powracają z nieznanych dla żywych powodów. Matka odzyska swoje dziecko, kobieta partnerkę, a mężczyzna ukochaną. Bohaterowie prędko porzucą niewygodną dla ich żałobę. Gdy okaże się, że ich bliscy nie zachowują się jak ludzie, którymi wcześniej byli, trzy historie splotą się ze sobą w bolesną opowieść o konsekwencji życia złudzeniami. To nie śmierć będzie wtedy najstraszniejsza. Co może być gorszego?

Nieumarli w dwóch odsłonach

Patrząc na tę historię wprost, widzimy zombie — przerażające kreatury żywiące się ludzkim mięsem, które tym razem — przynajmniej z początku — są nieco bardziej powściągliwe. Zerkając nieco głębiej, dostrzeżemy, że żywi, których bliscy powrócili, są jakby mniej żwawi, zapadnięci w sobie. Nadzieja na powrót do przeszłości niesie ze sobą koszty — życie bohaterów staje w miejscu, podczas gdy świat wciąż zmierza w sobie tylko znanym kierunku. Niby niewiele, ale pogłębiająca się izolacja i smutek będą musiały zebrać żniwo. To jest właśnie ten mrok, który Thea Hvistendahl — reżyserka Nieumarłych — chce nam pokazać. I wychodzi jej to bardzo dobrze.

Pogrążanie się w przeszłości nie służy chyba nigdy i nie trzeba wcale utracić nikogo z rodziny, by to poczuć. Wystarczy, że w naszej codzienności zabraknie czegoś, do czego się przyzwyczailiśmy. Albo — tak jak to było u mnie w końcówce minionego roku — stracimy złudzenia co do tego, jak duży wpływ mamy na bieg rzeczy. Choć tempo Nieumarłych było powolne, dla mnie ten film był niczym rollercoaster.

Trafiłam z seansem w moment, gdy zadawałam sobie ponownie pytanie o to, na czym właściwie powinnam zbudować własną tożsamość. Nie straciłam co prawda nikogo bliskiego, ale konieczność przedefiniowania swoich celów zawodowych i prywatnych przyniosła mi równie dużo cierpienia. I to takiego, którego sama sobie dostarczyłam, chcąc szybko wypełnić pustkę, po tym, co odeszło i przestało działać. Podobne próby podejmowali też bohaterowie Nieumarłych. Tak jak ja, potknęli się w próbach naprawy sytuacji nie raz. Znaleźć nową drogę po utracie tego, co znane, nie jest łatwo. Chciałoby się od razu wiedzieć, co wstawiać po „Jestem”, gdy przyjdzie się znowu komuś przedstawiać. Pośpiech jednak — jak to zwykle bywa — będzie złym doradcą. O wiele bardziej sprawdzi się spokój, którego wciąż szukam. Czy znaleźli go bohaterowie filmu Nieumarli? Zachęcam was, byście sami sprawdzili.

Polecam też zerknąć mój poprzedni wpis filmowy. Substancja z Demi Moore w roli głównej wciąż można zobaczyć w kinie, a aktorka za swoją rolę zgarnęła właśnie Złotego Globa.

Zdjęcie ilustrujące wpis wykonał Matthew Duriez, a pobrałam je z serwisu Pexels.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *