Nie tak dawno zapowiadałam, że podzielę się swoimi przemyśleniami na temat częstego czytania oraz czytelniczymi planami na ten rok. A więc dzielę się.
52/2016? Zapomnij!
Chcesz czytać więcej? Ok, tylko najpierw zastanów się czy większa liczba przeczytanych książek coś zmieni. Czy będziesz to robił dla siebie czy też może po to by zyskać w oczach innych. odpowiedz sobie szczerze na pytanie o powody dla których wydaje Ci się, że czytasz za mało. Może jest tak dlatego, że czytanie tak naprawdę nie jest dla Ciebie formą odpoczynku? A może w tym momencie rzeczywiście nie starcza Ci już czasu i sił na codzienne zmagania z tekstem? Albo też na Twoją ocenę negatywnie wpływa rozliczanie czytelnictwa jedynie na podstawie liczby przeczytanych książek?
Niezależnie od tego, co może być powodem Twojego postanowienia by czytać więcej, nie polecam podejmowania wyzwania 52/2016. Po pierwsze dlatego, że nie każdy tydzień tego roku da Ci tyle samo wolnych godzin. A już na pewno dlatego, że nie wyobrażam sobie, żeby przyjemnością być mogło czytanie planowane w czasie na zasadzie „codziennie po obiedzie 30 minut”. Tak się na dłuższą metę zwyczajnie nie da. Każdy ciekawszy fragment, niespodziewany telefon czy choćby choroba mogą wszystko zepsuć. Dodatkowe ograniczenie stanowić będzie liczba stron jaką w zadanym czasie będziesz mógł przeczytać. Z terminami na przeczytanie żegnałeś się w szkole średniej. Naprawdę chcesz na własne życzenie do tego wracać? Gwarantuję Ci, że nie warto. Lepiej natomiast kierować się jedną prostą zasadą.
Czytaj to, co chcesz i kiedy chcesz
Lepszej rady chyba nie można sobie wyobrazić. Jeżeli czytasz żeby komuś zaimponować, siadanie do książki będzie sprawiało Ci trudność a cały proces zapoznawania się z pozycją przeciągnie w czasie. Jeśli natomiast trafisz na książkę, od której nie będziesz w stanie się od oderwać i nim się obejrzysz dotrzesz do ostatniego rozdziału, to znaczy, ze trafiłeś w dziesiątkę. Wybierając tytuły pamiętaj że masz ograniczony czas i nie zdążysz przeczytać wszystkiego. Wybieraj to, co Cię ciekawi i nie miej skrupułów by przerwać czytanie książki, gdy przestanie sprawiać Ci to radość. Nie czytaj książki, którą ktoś ci podarował w prezencie jeżeli nie jest ona w Twoim guście. Nawet jeżeli według tej osoby jest to ogromnie ważne. Przy wyborze kieruj się intuicją – tu możesz sobie na to pozwolić. Niech czytanie Cię inspiruje, pomaga zrozumieć świat i dostarcza rozrywki.
Kiedy czytam?
Podejście do czytanie już zaprezentowałam. Natomiast techniki by cały czas mieć kontakt z książką znam przeróżne. Osobiście ogromny problem sprawia mi czytanie w domu. Zawsze znajdę sobie inne zajęcie, które odciągnie moją uwagę. O ile jeszcze będzie to czytanie w sieci – gdzie najczęściej zaglądam po informacje z interesujących mnie w danym momencie tematów i rozrywkę głównie w postaci recenzji filmów – to pół biedy. Gorzej, gdy czas wolny przeznaczę na przesiadywanie w mediach społecznościowych albo gdy wciągnie mnie sprzątanie najróżniejszych rzeczy (a potrafię zajmować się wszystkim, co może być w tej kwestii poprawione tak długo aż zabraknie mi sił). Dlatego też często, niemal zawsze czytam w drodze, w komunikacji miejskiej. Co prawda moja podróż do i z pracy zazwyczaj trwa około 30 minut, ale w skali tygodnia daje to już 5 godzin. Dokładając czytanie przy śniadaniu – mój ostatni sposób na częstsze czytanie, który pozwolił mi na ukończenie zaczętego dawno temu zbioru krótkich opowiadań – oraz sporadyczne akcje czytania w domu, udaje mi się znaleźć sporo godzin w skali miesiąca. Tak walczę o cenne minuty na czytanie offline. Niebawem jednak wprowadzę kolejne zmiany w tym zakresie.
Jak będę czytać?
Chciałabym odpowiedzieć, że długo i że przeczytam niemal wszystko. Ale tak się nie da. Ograniczeniem jest nie tylko czas, ale również gabaryty książek. Trudno przecież wyjąć co pokaźniejsze tomiszcze, gdy stoi się w zatłoczonym tramwaju. Nie mówiąc o tym jak od trzymania takiej cegły jedną ręką można sobie nadwyrężyć nadgarstek (przerabiałam próbując czytać Grę o tron, poddałam się). Ten problem planuję skutecznie rozwiązać pokonując swoją niechęć do elektroniki i kupując Kindle’a. Moim celem na najbliższe miesiące jest również przeczytanie tego, co udało mi się zgromadzić w biblioteczce i pozbycie się zbioru. To postanowienie wpisuje się w założenie ograniczania stanu posiadania, o którym jeszcze co nieco wspomnę w kolejnych wpisach.
Co będę czytać?
Wyzwań czytelniczych bazujących na zwiększaniu ilości nie lubię, ale te poszerzające horyzonty bardzo. Na ten rok postanowiłam więc zmierzyć się z propozycją, którą znalazłam na stronie Nie jestem statystycznym Polakiem, lubię czytać książki na Facebooku. Samą stronę jako źródło dobrych poleceń oraz zabawnych treści związanych z książkami i byciem ich miłośnikiem szczerze polecam. Zakłada ona czytanie książek pasujących do konkretnych kategorii. Wybierając samodzielnie swoje lektury często ograniczam się do dwóch czy trzech autorów/ gatunków. Przez to niejednokrotnie tracę okazję do zapoznania się czymś, co być może byłoby dla mnie interesujące. Zabawa ta jednak wydaje mi się mało ciekawa, gdy książki do kategorii dobierać będę sama. Dlatego też na koniec tego wpisu zwracam się do Was z prośbą o polecenie tytułów, które będą pasowały do tych haseł. Zaskoczcie mnie podając tytuły w komentarzach. Będę czytać.
Jeśli o tomik poezji chodzi, lubię Marię Pawlikowską-Jasnorzewską i jej tomik „Być kwiatem?…” i go polecam.
Liczba w tytule. Wiadomo, „Rok 1984” Orwella. A także gorąco polecam „188 dni i nocy” Wiśniewskiego i Domagalik. Inspirująca korespondencja. Swoją drogą, spełnia ona też warunek co najmniej dwóch autorów, zawiera epizody biograficzne i autobiograficzne, została mi polecona przez przyjaciółkę. Ponadto sami autorzy są niezwykłymi osobami – Janusz Leon Wiśniewski, autor „S@motności w sieci”, ale przede wszystkim: magister fizyki (Uniwersytet Mikołaja Kopernika), magister ekonomii (także UMK), doktor informatyki (Politechnika Warszawska), doktor habilitowany chemii (Politechnika Łódzka)… oraz Małgorzata Domagalik, laureatka Nagrody Wiktora dla największej osobowości telewizyjnej, obecnie redaktor naczelna magazynu „Pani”.
Ania dzięki za propozycje. Roku 1984 – wstyd się przyznać – nie czytałam i teraz na pewno do niego zajrzę. Pozostałe tytuły są mi nieznane także chętnie sprawdzę.