Lubię gry, które są bardziej wymagające. Tytuły, do których rozegrania potrzeba czegoś więcej niż rozbawionego towarzystwa podczas domówki dają mi sporo satysfakcji. Mam dwa, do których z chęcią wracam.
Ulubione gry wciągają
W ich rozrywaniu przydaje się umiejętność logicznego myślenia, tworzenia strategii i szybkiej reakcji na działania przeciwnika, co paradoksalnie może przełożyć się też na sukcesy z dala od planszy. Dziś polecę wam dwie takie gry. Obie polubiłam od pierwszej rozgrywki.
Splendor
Ta gra urzekła mnie przede wszystkim swoją prostotą. Wystarczy 5 minut tłumaczeń i już jesteś gotów by zagrać. Celem graczy jest zdobycie 15 punktów splendoru. Gdy jeden z nich tego dokona, dana tura kończy się, a osoba, która ma na swoim koncie najwięcej punktów, wygrywa. Punkty zdobywać możemy na dwa sposoby — kupując punktowane karty lub goszcząc u siebie arystokratów. Karty natomiast kupujemy, wykorzystując surowce w formie żetonów. W każdej kolejce mamy do dyspozycji jedną z trzech akcji: dobranie żetonów, kupno karty lub rezerwację karty.
Rozgrywka na 4 osoby. Gracze zdobyli już punkty czy to przez wykupienie karty czy też po wizycie arystokraty.
Zasady gry są proste. Sama gra jednak daje dużo możliwości i każda rozgrywka jest inna. Bardzo lubię w niej to, że wymaga planowania. Dużym plusem jest też niewielki próg wejścia, przez co jest idealna, gdy mamy 3-4 osoby i chcemy rozegrać coś szybkiego, ale nieco bardziej wymagającego (w dwie też można, ale osobiście uważam, że wtedy rozgrywka jest nieco mniej ciekawa). A jak widać na załączonym powyżej zdjęciu gra ma również bardzo ładną oprawę graficzną.
7 Cudów świata
To gra o nieco już wyższym progu wejścia. Nie wszyscy okazjonalni gracze przywykli bowiem do gier polegających na jednoczesnym dobieraniu kart przez graczy, czyli tzw. drafcie. Taka mechanika powoduje, że gra jest dynamiczna, a decyzje podejmować trzeba czasem bardzo szybko, nie wiedząc jednocześnie jakie karty otrzyma się za chwilę. W grze wcielamy się w przywódcę jednego z siedmiu miast antycznych. Celem graczy jest zdobycie jak największej liczby punktów zwycięstwa. Punkty te zdobywać można poprzez rozwijanie swojego cudu, uczestnictwo w wojnach czy inwestowanie w rozwój nauki.
Rozgrywka podzielona jest na trzy tury, które odpowiadają trzem wiekom rozwoju metropolii. W każdej z nich z siedmiu kart, czyli ręki, gracze jednocześnie wybierają jedną. Gdy już wszyscy zdecydują, karty są zagrywane jednocześnie, a gracze uiszczają koszty. Koszty mogą być dwojakie — albo płacimy złotem, albo surowcami. Po wyłożeniu wykupionych kart gracze przekazują pozostałą rękę sąsiadowi po lewej lub po prawej — zależnie od tego, który wiek aktualnie trwa — i opisane kroki powtarzane są do czasu, aż gracze dokonają wyboru z dwóch kart. Ostatnia jest odrzucana, a następnie rozpatruje się wojnę — gracze posiadający siłę armii wyższą niż sąsiedzi otrzymują punkty zwycięstwa, przegrani je tracą. Po dokonaniu tego rozdaje się karty kolejnego wieku i powtarza opisane wcześniej kroki.
Przykładowy układ kart w rozgrywce na 3 osoby po pierwszej turze. Gracz po prawej ukończył już pierwszy etap swojego cudu.
Na załączonym powyżej zdjęciu zauważyć można, że w grze występują różne typy kart. W zależności od przyjętej strategii — również od wyczucia, jaką obrali inni gracze — dążyć do zwycięstwa można na różne sposoby. Ta różnorodność to moim zdaniem ogromna zaleta tej gry. Drugą jest duża ilość dodatków, które jeszcze dodatkowo urozmaicają już i tak złożoną rozgrywkę. 7 cudów punktuje na plus również tym, że jednocześnie grać w nią może nawet 7 osób.
Bonus — celebrujemy gry w Warszawie!
A właściwie święto gier bez prądu, bo na wydarzeniu, o którym mowa nie zabraknie także RPG, bitewniaków i LARPów. W pierwszy weekend lutego do Warszawy zawita kolejna edycja zjAvy, czyli Zimowej Jazdy Avangardowej. Jest to już siódmy rok, w którym Stowarzyszenie Miłośników Fantastyki Avangarda organizuje ten nietypowy konwent. Nietypowość ta polega przede wszystkim na tym, że agenda wydarzenia kładzie nacisk na gry. Nie ma więc miliona sal z prelekcjami, a pozostałe obszary fantastyki — takie jak choćby literatura czy film — nie są tu uwzględniane.
To będzie moja druga wizyta na tym wydarzeniu. Rok temu w niecałe 24h odkryłam bardzo dużo nowych gier, w tym wspomniany wcześniej Splendor. Jak będzie tym razem? Na pewno będę grać. I na 100% w planszówki lub karcianki. Postaram się przetestować jak najwięcej nowych tytułów, a te, które mnie szczególnie zainteresują, najprawdopodobniej opiszą na blogu.
Jeżeli i wy macie chęć zajrzeć do magicznego świata plansz, sprawdźcie szczegóły wydarzenia. Możecie to zrobić na tej stronie.