zaczynam studia
Filozofia

Ten moment, gdy zaczynam studia

Jesteśmy 8 lat temu. To moment, gdy zaczynam studia. Nie prowadzę dziennika. Bloga tym bardziej nie. Zapisuje emocje tylko w pamięci.

Niewyraźne nieco są już dziś tamte ponure dni. Z perspektywy czasu nie tak straszne już. Trochę naiwne nawet i głupie wydają się wczorajsze problemy. Wtedy jednak milcząco krzyczałam. A ona nie słyszała.

Mamo, zaczynam studia!

Nic nie zauważałaś mamo. W liceum byłam mistrzynią kamuflażu a ty wierzyłaś, że u mnie wszystko jest w najlepszym porządku. Bo w szkole rzeczywiście było. Maturą jakoś specjalnie się nie przejmowałam, bo wiedziałam co mam zrobić. Jednocześnie w środku powoli rozpadałam się na kawałki. Tonęłam w poczuciu beznadziei pomocy szukając u szkolnego psychologa. Krótkie spotkania w przerwach i raz na jakiś czas jednak nie wystarczały. Psycholog Bożena i na to znalazła sposób. Zaczęłam terapię.

„Nie wiem co się dzieje” trwa

To właśnie wtedy pojawiła się Kamila. To ona pokazała mi, że nie warto tak się spinać. Zagubione ja szukające nie wiadomo czego powoli się relaksowało. Choć jeszcze byłam przerażona niesprostaniem wyśrubowanym oczekiwaniom, zaczynałam przyglądać się z uwagą tym emocjom. Kamila prowadziła mnie przez cały ten proces i wskazywała te momenty, gdy pojawiał się ból. A potem w tych wszystkich ranach gmerałyśmy eskalując dyskomfort. Szukałyśmy źródła rozliczając się z tymi, którzy je zadali. Nie mogło nam się nie udać. A przynajmniej ja nie chciałam słyszeć o porażce.

Bez szans na sukces?

Były w tej układance jeszcze one. Trzymane w szponach demonów i wiecznie na diecie. Właściwie już bardziej głodówkę dziewczyny praktykowały. I choć ich droga była niebezpieczna, chciałam je naśladować. W ich wytrwałości odnajdywałam motywację do walki z samą sobą. Wierzyłam, że waga może być wyrokiem skazującym na samotność. W zwalczaniu tego przekonania nie pomogło rozstanie podyktowane zbyt małą fizyczną bliskością. Humor poprawić mogło tylko odejmowanie. Ważenie było świętem. Bożena pilnowała, żeby nie odbywało się zbyt często. Jednocześnie naciskała bym się przełamywała się i spotykała z innymi. Doglądała, czy nie robię sobie krzywdy i przekonywała, że dam sobie radę. Zmówiły się z Kamilą, że mi nie odpuszczą.

Siła płynie ze źródła

Zaczynam studia wzmocniona. Niewyczerpane źródło siły, które stworzyłam pozwoliło mi się odbić. Służy mi też po dziś dzień. W tych momentach, gdy  powraca niepewność, lekki nawet może strach. Powrót ten możliwy jest na chwilę tylko. Mój przyjaciel strach nie umie nade mną już zapanować i nie ma takiej siły, która by mu w tym pomogła. Nie ma, bo wiem, że co by się nie działo radę sobie dam. Nie boję się. Prawie nigdy i prawie niczego. Jednocześnie nie zapomnę drogi, która doprowadziła mnie do dziś. Ani tego uczucia, że tak trudno na dwóch nogach jest stabilnie stać.
Póki źródło bije ja też będę trwać.

***

Pisząc ten tekst już nie płakałam. Słuchałam za to dobrej muzyki. Gorąco polecam I Can Spin a Rainbow Amandy Palmer.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *