Muzyka

Progresywny metal w najlepszym wydaniu

W dniu 27 października zespół Opeth promował swój jedenasty album studyjny Pale Communion. Na scenie towarzyszyła mu francuska kapela Alcest.

Wieczór muzyczny rozpoczął support, czyli Alcest. Francuska formacja muzyczna tworząca głównie w stylistyce post-metalowej swoimi wykonaniami miała wprowadzić publikę w klimat koncertu. Bardzo jednak w pełnym odbiorze ich utworów przeszkadzały problemy z nagłośnieniem. Doskonale słychać było perkusję przy niemal całkowitym braku słyszalności wokalu. To spowodowało, że z każdym utworem publika coraz pilniej wypatrywała końca występu kapeli.

Oczekiwanie to jak się okazało opłaciło się. Zespół Opeth dał fantastyczny koncert. I choć niektórzy narzekali, że na promującym płytę występie pojawiło się niewiele utworów z nowego krążka, dla mnie było to plusem. Zwłaszcza, że wizyta kapeli w Progresji była jedyną w naszym kraju. Wybrane przez Opeth pozycje – Eternal Rains Will Come i promujący płytę singiel Cusp of Eternity – zostały wykonane z ogromnym profesjonalizmem i doskonale sprawdziły się jako otwarcie setu muzycznego. Pokazały również, że twórczość zespołu mimo upływu lat nadal pozostaje na wysokim poziomie.

Dalej muzycznie było już tylko lepiej. W kolejnych odsłonach występu zespół dokonał przeglądu całego, niemal dwudziestopięcioletniego okresu działalności. Nie zabrakło utworów z albumów wydanych w latach 90. takich jak jak Advent,The Moor czy April Ethereal, które przeplatane były świeższymi pozycjami – tu wymienić mozna choćby pochodzacy z poprzedniego albumu Heritage, The Devil’s Orchard . Pojawiły się również najbardziej znane kawałki kapeli, czyli Windowpane oraz The Grand Conjuration. Zwłaszcza to ostatnie wykonanie przyniosło zebranym wiele emocji, a dość sporą grupę skłoniło do żywiołowego tańca charakterystycznego dla koncertów wykonawców ciężkiego brzmienia – pogo. Utworem tym zespół zakończył swój występ tylko po to, aby po chwili powrócić na scenę i zagrać na bis genialne Deliverance.

To, co wyróżnia widowisko, jakim był koncert w Progresji, to przede wszystkim charyzma wokalisty i gitarzysty Mikaela Akerfeldta. Stały kontakt z publiką, i skłonność do żartów to jednak nie jedyne ze „smaczków” koncertu. Na uwagę zasługuje także niespotykany w wielu innych zespołach manewr zmieniania gitar przez lidera zespołu. Niemal każdy utwór wykonany został na innym instrumencie, a mimo to płynność wykonań została zachowana. Pokazuje to nie tylko doskonałe przygotowanie ekipy technicznej zespołu do koncertu, ale również udowadnia, że muzyka Opeth, choć charakteryzowana jako metal progresywny, jest niezwykle bogata i różnorodna. Różnorodność tą widać także w wokalu, który w jednej chwili jest melodyjny i spokojny, by za moment przejść do agresywnego growlu.

Jedyne, co w tym koncercie mogło się nie podobać to fakt, że się skończył.
Skończył się jednak zostawiając fanów w dobrym nastroju, zadowolonych z wizyty szwedzkich wirtuozów muzyki progresywnej w Warszawie.

Relacja zrealizowana została dla Portalu Studenckiego Polibuda.info

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *